Trybunał Konstytucyjny niewygodny dla premiera

Premier Jarosław Kaczyński nie po raz pierwszy wypowiada się o Trybunale Konstytucyjnym pogardliwie. Pamiętamy słowa: "Obrzydliwi, tchórzliwi oportuniści", "Taka sobie grupa mędrców". O sędziach Trybunału mówił też, że to "łże-elity" z układów i że załatwiają własne interesy.

Tym razem premier pozwolił sobie wyrazić nadzieję, że sędziowie nie będą stosować "cyrkowych sztuczek prawniczych". Insynuował, że Trybunał Konstytucyjny jest w zmowie z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Groził, że "trzeba będzie się nad nową konstrukcją Trybunału bardzo poważnie zastanowić".

Działo się to dwie godziny przed orzeczeniem Trybunału o ważności mandatów samorządowych. Nie można słów premiera zakwalifikować inaczej niż jako próbę wywarcia politycznej presji na niezawisły sąd konstytucyjny. Próbę nie pierwszą, ale którąś z rzędu. Premier przyzwyczaja nas do tego, że narusza kulturę prawną państwa. Nie powinniśmy się na to godzić.

Wczorajsze orzeczenie TK jest triumfem państwa prawa. Gdyby to od PiS miało zależeć, Gronkiewicz-Waltz straciłaby prezydenturę Warszawy już 24 stycznia.

Na szczęście groźby premiera o "nowej konstrukcji Trybunału" są niewykonalne. Trybunał chroni konstytucja. Nikt jeszcze z Trybunałem nie wygrał, i oby tak zostało.

Wideo: premier kontra prezydent Warszawy