Trybunał broni spóźnionych samorządowców

Trybunał Konstytucyjny: Pozbawianie mandatów samorządowców, którzy spóźnią się z oświadczeniami majątkowymi, łamie konstytucję. Jeszcze przed wyrokiem premier zagroził: - Trzeba się poważnie zastanowić nad nową konstrukcją Trybunału

Czy samorządowcy zachowają mandaty po wczorajszym wyroku Trybunału? Nie wiadomo. Prawdopodobnie jednak sądy administracyjne, które rozpatrują ich odwołania, wezmą wyrok pod uwagę. Dotyczy to 765 osób, w tym prezydenta Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Trybunał zaczął ogłaszać werdykt o godzinie 15, ale napięcie rosło już od rana. W "Sygnałach dnia" premier Jarosław Kaczyński zasugerował, że Gronkiewicz-Waltz jest w zmowie z Trybunałem, bo w liście do wojewody "ujawniła, że wie, jakimi motywami prawnymi będzie się zajmował Trybunał".

Sugestię tę powtórzył tuż przed werdyktem: - Gdyby rozumowanie przedstawione w liście do wojewody zostało przez Trybunał zastosowane, to z tego by wynikało, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest z góry o orzeczeniach Trybunału informowana. To by był jeszcze jeden argument za tym, że trzeba się nad nową konstrukcją Trybunału bardzo poważnie zastanowić.

Premier powiedział też, że "ma nadzieję, że nie będzie w Trybunale żadnych cyrkowych sztuczek prawniczych". Ale wyrok nie był po jego myśli.

Trybunał uznał bowiem za sprzeczne z konstytucją karanie utratą mandatu zarówno tego, kto spóźnił się z oświadczeniem majątkowym, jak i tego, kto go w ogóle nie złożył.

- Sama sankcja w postaci utraty mandatu stosowana po to, żeby zapewnić przezroczystość majątkową osób sprawujących władzę, jest dopuszczalna. Ale jej stosowanie wobec tych, którzy złożyli oświadczenia nieznacznie się spóźniając, nie jest niezbędne dla osiągnięcia tego celu. To narusza konstytucyjną zasadę proporcjonalności - uzasadniała wyrok sędzia sprawozdawca Ewa Łętowska.

Zwróciła też uwagę na niejasną procedurę stwierdzania wygaśnięcia mandatu: - Jeśli stosuje się tak drastyczną sankcję, procedury powinny być bardzo precyzyjne.

Trybunał uznał też za sprzeczny z konstytucją przepis dotyczący złożenia zeznania o majątku małżonka samorządowca. To na jego mocy wojewoda mazowiecki orzekł wygaśnięcie mandatu Gronkiewicz-Waltz.

Tu też Trybunał dopatrzył się naruszenia zasady proporcjonalności. I zasady przyzwoitej legislacji, bo przepis napisany jest tak, że nie wiadomo, od kiedy liczy się termin na złożenie oświadczenia małżonka. Ustawa mówi o "dniu wyboru", ale nie wiadomo, czy chodzi o dzień, w którym odbywają się wybory, czy może o dzień ogłoszenia wyników.

Wyrok Trybunału wchodzi w życie z dniem ogłoszenia w Dzienniku Ustaw. Ale to nie znaczy, że sądy administracyjne czy organy samorządowe mogą go do tego czasu ignorować.

- Jeśli chodzi o organy samorządowe, to godne pochwały byłoby, aby powstrzymały się z decyzjami [o wygaśnięciu mandatów] do czasu wejścia w życie wyroku - mówiła dziennikarzom po rozprawie sędzia Łętowska. - Natomiast sądy postąpią, jak uznają za słuszne. Ale od momentu ogłoszenia wyroku tu, na tej sali, wiadomo, że te przepisy nie korzystają z domniemania konstytucyjności.

Co to znaczy? Sądy obowiązuje bezpośrednio konstytucja, więc mogą odmówić zastosowania przepisu, który jest z nią sprzeczny. Mimo że obowiązywał samorządowców w momencie, gdy spóźnili się z oświadczeniami.

Trybunał orzekł wczoraj w składzie pięciu sędziów, z których dwoje - Teresa Liszcz i Zbigniew Cieślak - zostali wybrani przez Sejm trzy miesiące temu z poręczenia PiS. Sędzia Liszcz przewodniczyła rozprawie. Żaden z sędziów nie złożył zdania odrębnego.