NOT - objawienie wiosny

Ledwie połowa marca, a już objawił nam się kandydat na polską płytę roku

NOT to undergroundowa supergrupa. Grają w niej muzycy Cool Kids Of Death, Agressivy 69 i Hedone. Ale bez obaw - projektowi udało się uniknąć wszelkich mielizn podobnych przedsięwzięć. Tu nie miejsce na realizowanie przesadnie rozdmuchanych artystycznych pretensji i egoistyczną przepychankę przy mikrofonie. NOT - choć jest formacją efemeryczną - to zespół z krwi i kości, który nagrał płytę, jakiej pozazdrościć mu może większość regularnie nagrywających polskich wykonawców.

NOT powstał w 1999 roku z inicjatywy Roberta Tuty, Marcina Kowalskiego i Kuby Wandachowicza. Trzy lata później nagrał pierwszą płytę "Bad Trip Boys", która ukazała się tylko w Niemczech. Teraz w składzie wzbogaconym o Łukasza Klausa prezentuje się rodzimej publiczności. W pewnym sensie jego nową płytę więc uznać można za debiut na polskim rynku. Jeśli tak, to takiego debiutu wypada życzyć każdemu.

Grupa powołuje się na dokonania takich artystów jak David Bowie, Roxy Music, Love And Rockets czy Joy Division. Rzeczywiście - w jej piosenkach czuć skłonność i do lekko awangardowego popu, i do postpunkowych klimatów. Jednocześnie to na wskroś nowoczesny album. Za jego produkcję odpowiada Agim Dzeljilji, lider wrocławskiej formacji Oszibarack. To prawdopodobnie za jego sprawą popowo-zimnofalowe ciągotki NOT przełamywane są brzmieniami i pomysłami aranżacyjnymi rodem ze współczesnej muzyki elektronicznej.

Co ciekawe - NOT powołuje się na tuzów zachodniego rocka, a ja słyszę w jego kompozycjach pokrewieństwo z jak najbardziej rodzimymi artystami. Z dokonaniami Ciechowskiego, z Madame, w której wokalistą był Robert Gawliński, Variete czy w końcu z Lechem Janerką. Od tego ostatniego nie da się, słuchając NOT, uciec - pełniący rolę wokalisty Tuta brzmi chwilami bardzo podobnie do Janerki. Jednak tylko takie oczywiste podobieństwa prowokują te porównania. Podobnie jak wszyscy wspomniani wykonawcy NOT ma cechę bardzo szczególną - dba o warstwę literacką swoich utworów. Napisane głównie przez Wandachowicza teksty w kapitalny sposób odwołują się do języka potocznego i pozornie zużytych związków frazeologicznych i pokazują zarówno zagubienie, jak i trudność w komunikacji z otoczeniem we współczesnym świecie. - A ja widzę jak znikamy/a ja widzę jak coraz nas mniej - śpiewa Tuta w "Mieście świateł". - Miłość jest snem/i ty mi się śnisz/ale jestem przebudzony do połowy - dodaje w "Życie jest złe". Nie brak też w tych tekstach ironii ("Ja dziękuję"), groteski ("Szalony Piotruś") czy nawet prowokacyjnego humoru ("Łódź").

Proszę się jednak nie obawiać tej literatury. NOT to przede wszystkim świetny pop. Wysmakowany, momentami nieco mroczny, drażniący, prowokujący, ale jednak pop. Gdyby zależało to ode mnie, piosenki takie jak "To taka gra", "Ja dziękuję" czy "Spadasz na dno" byłyby radiowymi przebojami. Ale zdaję sobie sprawę, że piszę te słowa w kraju Piotra Rubika i Gosi Andrzejewicz.

NOT, "NOT", 2-47 Records