- Dlaczego dopiero teraz? - pytała przez łzy żona lekarza. 60-letni dr Sz. siedział w areszcie blisko rok. Sąd zwolnił go w piątek za poręczeniem majątkowym 25 tys. zł, oddał pod dozór policji, ale pozwolił, by wyjeżdżał za granicę. Sz. oskarżony jest o to, że przed sześcioma laty za łapówkę miał sfałszować opinię dla piekarza z Ostrołęki.
Prokuratura, która kilka razy skutecznie występowała do sądu o przedłużenie aresztu i walczyła z zażaleniami adwokatów, tym razem nie przysłała nikogo na sprawę.
O dr. Andrzeju Sz. i dr Urszuli L., b. ordynator szpitala w podwarszawskich Tworkach - dwojgu starszych, schorowanych psychiatrów - pisaliśmy w "Gazecie" kilka razy. Ich historia zbulwersowała zajmującą się prawami człowieka Fundację Helsińską. Powód: pod pretekstem obawy matactwa i "rozwojowego charakteru sprawy" utrzymywano areszt wobec ludzi o nieposzlakowanej opinii. Za dr Sz. poręczyli osobiście m.in. Marek Edelman i Tadeusz Mazowiecki.
Zarzuty oparte były na zeznaniach ludzi, którzy siedzą w więzieniu (ewentualny wpływ na nich nie był więc możliwy). Przez całe śledztwo prokurator przesłuchał lekarzy tylko raz. Nie przyznali się. A z głównym nurtem śledztwa - podejrzeniem korupcji w ostrołęckim wymiarze sprawiedliwości - ich wątek nie miał nic wspólnego. Poza tym oboje są bardzo chorzy - dr L. ma tętniaka, dr Sz. postępującą cukrzycę.
Kobieta - po kolejnym zażaleniu adwokatów i piśmie Fundacji przypominającym, że wolność osobista to jedno z podstawowych dóbr człowieka, a areszt nie może zastępować kary - wyszła zza krat w grudniu.