Zamach na Korsyce komentuje dziennikarz "Le Progres"

Na Korsyce każdy ma ciemne sprawki - mówi Francis Brochet, dziennikarz lyońskiego dziennika "Le Progres", specjalizujący się w tematyce korsykańskiej:

Zamach na Korsyce komentuje dziennikarz "Le Progres"

Na Korsyce każdy ma ciemne sprawki - mówi Francis Brochet, dziennikarz lyońskiego dziennika "Le Progres", specjalizujący się w tematyce korsykańskiej:

Santoni oskarżał innych radykałów, że stawali się mafiozami - a tymczasem sam prowadził jakieś niejasne interesy w branży paliwowej. Santoni twierdził, że zerwał z przemocą - ale wielu zarzuca mu, że od 1999 r. kierował małą bojówką Armata Corsa. Gdy w lipcu br. kilku polityków korsykańskich - m.in. Jean Guy Talamoni - dostało pocztą bomby-pułapki [nie eksplodowały - red.], podejrzenia skupiły się właśnie na nim. Santoni nie uczestniczył w rozmowach z rządem Jospina, ale - jak niektórzy twierdzą - utrzymywał kontakty z Charles'em Pasqua, jednym z liderów francuskiej prawicy.

Na Korsyce wszyscy bez wyjątku mają jakieś niejasne, nie zawsze legalne interesy. Mają je i przeciwnicy porozumienia pokojowego, i jego zwolennicy. Komu zależało na śmierci Santoniego? Każda hipoteza może być dobra. Przez ostatnich kilkadziesiąt lat zdołał on sobie wyrobić wielu osobistych wrogów - a na Korsyce osobisty uraz często znaczy więcej niż jakakolwiek motywacja polityczna.

not. Konrad Niklewicz