Biblioteki ślą komorników po nieoddane książki

Osoby, które przetrzymują wypożyczone książki, muszą się liczyć z tym, że do ich drzwi zapuka komornik. W ten sposób odzyskuje już długi biblioteka w Słupsku, zastanawiają się nad tym bibliotekarze z Gdańska.

- Musimy jakoś rozwiązać problem osób, które nie reagują na upomnienia - mówi Iwona Koperkiewicz, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku. - Jestem po rozmowie z firmą windykacyjną, która miałaby nam pomóc w ściąganiu należności za przetrzymywane książki.

W podobny sposób z nieuczciwymi czytelnikami od lat walczy Miejska Biblioteka Publiczna w Słupsku. - Jeśli czytelnik nie odpowiada na nasze wezwania, kierujemy sprawę do sądu grodzkiego - tłumaczy Elżbieta Olszewska, główna księgowa biblioteki. - W przypadku, gdy ktoś dostaje nakaz zapłaty, ale się do niego nie stosuje, wysyłamy komornika.

W sądzie w Słupsku jest w tej chwili 40 spraw o zapłatę należności bibliotece. 50 osób może w najbliższym czasie spodziewać się wizyty komornika, który przyjdzie ściągnąć dług za przetrzymywanie książek. - Po sprawie w sądzie nasi czytelnicy mają zwykle do zapłacenia około 100 zł - mówi Olszewska. - Oprócz kary dochodzą koszty założenia sprawy i odsetki. W przypadku wizyty komornika trzeba się liczyć z dodatkową opłatą w wysokości 200 zł za egzekucję.

Biblioteki zaostrzają kurs wobec czytelników, bo coraz częściej zdarzają się osoby, które na wypożyczonych książkach próbują zarobić. Niedawno na portalu aukcyjnym Allegro pojawiła się książka z pieczęciami gdańskiej biblioteki wojewódzkiej. - Poinformowała nas o tym osoba, która ją kupiła - mówi Iwona Koperkiewicz. - Zawiadomiliśmy o sprawie policję.

Biblioteka Wojewódzka w Gdańsku zwiększyła też ostatnio - i to aż dziesięciokrotnie - opłaty za przetrzymywanie książek. Do tej pory kara wynosiła 5 groszy za dzień, obecnie jest to 50 groszy. Po raz pierwszy od kilku lat nie będzie też "majowej abolicji" - w tym miesiącu, tak jak przez cały rok, za przetrzymywanie książek trzeba będzie zapłacić.