Ciężka droga od wynalazku do patentu

rozmowa z prof. Andrzejem Górskim*

Aneta Augustyn: Jak wiele wynalazków patentuje się w Polsce? Kończą żywot w teczkach czy znajdują praktyczne zastosowanie?

Prof. Andrzej Górski: Różnica między Polską a wysoko rozwiniętymi krajami Unii Europejskiej i USA jest dramatyczna. U nas zgłasza się ok. stu patentów rocznie, tam prawie 50 razy więcej. Stany Zjednoczone dzięki rządowym zachętom do inwestowania w naukę są liderem. W ubiegłym roku pochodziła stamtąd ponad jedna trzecia światowych patentów. Na drugim miejscu jest Japonia, potem Niemcy. Najszybszy wzrost zgłoszeń patentowych obserwuje się w Chinach - aż o 60 procent rocznie! - i w Korei.

Statystyki pokazują, że tylko ok. 3 procent wszystkich zgłoszeń przebija się na rynek. Stopień ryzyka jest więc wysoki. W Polsce wielkim problemem są koszty, przede wszystkim opłat patentowych. Bez znalezienia partnera zewnętrznego lub stworzenia spółki, która zajęłaby się ich sfinansowaniem, zdobycie patentów międzynarodowych jest niemal niemożliwe. W niektórych krajach Unii, np. w Austrii, można się ubiegać o specjalne granty. Takie rozwiązanie przydałoby się i u nas.

Czy któreś z polskich patentów zostały zauważone za granicą?

- Nasz wrocławski Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN rozwija znane nie tylko w kraju technologie do zwalczania lekoopornych zakażeń bakteryjnych za pomocą bakteriofagów (wirusów). We wrocławskim ośrodku leczą się pacjenci z Anglii, Niemiec, Włoch, Belgii; zgłaszają się lekarze z zagranicy, m.in. z Kanady, żeby odbyć staże. Mamy także międzynarodowe patenty związane z kolostryniną, substancją z wydzieliny gruczołów mlecznych owiec, która ma wspomóc leczenie choroby Alzheimera.

Jakich osiągnięć nauki nie należałoby patentować ze względów etycznych?

- ONZ uchwaliło ich listę w 1992 r. Chodzi m.in. o klonowanie organizmu ludzkiego, przetwarzanie sekwencji genów ludzkich, używanie embrionów ludzkich, zmiany w genomie zwierząt powodujące ich cierpienie bez wyraźnych korzyści terapeutycznych. Uważa się również, że patentowaniu nie mogą podlegać wynalazki, które mogą zagrozić bezpieczeństwu i ładowi publicznemu. Właśnie wróciłem z Waszyngtonu, gdzie naukowcy ze świata rozmawiali o tzw. dual use. Chodzi o technologie stworzone do użytku cywilnego, ale z możliwym zastosowaniem przez wojsko czy terrorystów. Coraz więcej mówi się o tym, jak zapobiec użyciu osiągnięć naukowych w celach bioterrorystycznych.

Rozwinięte państwa budują gospodarkę opartą na nowych technologiach. Czy nam brakuje takich pomysłów?

- Niedawno Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przedstawiło wyniki ankiet prowadzonych w tej sprawie wśród przedsiębiorców. Narzekają na brak zachęt ekonomicznych do inwestowania w naukę. Przydałyby im się ulgi podatkowe.

Poza tym badania naukowe nie są uważane za priorytet przez wyższe uczelnie. Stale podkreśla się, że podstawowym celem uczelni jest dydaktyka, a znaczenie nauki się minimalizuje. W USA i niektórych krajach Unii istnieje podział na tzw. research university oraz teaching university. Właśnie te pierwsze zajmują czołowe miejsca w poważnych rankingach, np.: Harvard i Stanford w USA, Cambridge i Oksford w Anglii. W niedawnym rankingu "The Times" w pierwszej setce nie ma żadnych polskich placówek.

*Prof. Andrzej Górski - wiceprezes Polskiej Akademii Nauk, dyrektor Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu.