Profesor Jędrzejczak zaznacza, że wykonany przez niego przeszczep u 21-letniego Bartka Misiaka się udał i potwierdziły to trzy różne badania. Pacjent - według lekarza - zmarł nie z powodu zabiegu, ale z powodu grzybicy mózgu. Hematolog odpiera zarzuty, że eksperymentował i nie czekał na dawcę szpiku kostnego. - Ten pacjent nie mógł czekać - podkreśla.
Jędrzejczak, który jest krajowym konsultantem do spraw hematologii przy ministrze zdrowia, przeprowadził zabieg w 2003 r. Specjalista zamiast przeszczepiać szpik kostny, zdecydował się przeszczepić komórki macierzyste krwi pępowinowej.
- Systematycznie liczba transplantacji z krwi pępowinowej wzrasta - mówi w rozmowie z RMF FM Jacek Wachowiak, szef kliniki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Specjalista zaznacza, że tego typu przeszczepu nie należy nazywać eksperymentalnym.
Bartek Misiak był jedną z kilku tysięcy osób, które co roku zapadają na białaczkę. Mimo intensywnego leczenia choroba rozwijała się. Pod koniec 2002 r. Misiak został zakwalifikowany do transplantacji szpiku kostnego. Młody mężczyzna czekał na przeszczep, jednak jak twierdzi prof. Jędrzejczak, brakowało dla niego odpowiedniego dawcy.
"Dziennik" napisał, że w chwili, kiedy Bartek czekał na przeszczep szpiku, prof. Jędrzejczak dostał ok. 300 tys. zł z ówczesnego Komitetu Badań Naukowych na przeprowadzenie eksperymentu medycznego. 21-latek był pierwszym pacjentem, na którym wypróbowano nową metodę leczenia.
Gazeta pisze, że sprawą zainteresowała się prokuratura.