Koncepcja pomnika jest taka: odlane z brązu pięciometrowe drzewa ze skrzydłami zamiast konarów, do którego pnia poprzybijane są trupy dzieci. Monument zaprojektował krakowski rzeźbiarz Marian Konieczny (autor m.in. pomnika Nike) na podstawie zdjęcia zrobionego na przełomie lat 1943-44 w okolicy wsi Kozowa w ówczesnym województwie tarnopolskim.
Jan Niewiński, przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na ludności polskiej Kresów Wschodnich, nalegał, by pomnik przerażał.
- Tylko coś niebywale wstrząsającego jest w stanie przyciągnąć dziś uwagę ludzi. Nikt nie reaguje, gdy na Ukrainie stawia się pomniki zbrodniarzom UPA, bez echa przechodzą żądania Światowego Kongresu Ukraińców domagającego się odszkodowań za operację "Wisła" od Polski - twierdzi. Jego zdaniem, "setki tysięcy ofiar" rzezi wołyńskiej zasługują na upamiętnienie w centrum Warszawy.
Miejski wydział estetyki publicznej pozytywnie zaopiniował pomysł budowy pomnika na pl. Grzybowskim. Ratusz wydał kresowiakom tzw. decyzję lokalizacyjną - dokument potrzebny, by zacząć starania o pozwolenie na budowę. - Ale opinia dotyczyła tylko idei, nie formy pomnika - zastrzegają pracownicy biura prasowego urzędu miasta.
- Trudno mi oceniać tą inicjatywę, pan Niewiński jako młody chłopak przeżył swoją traumę - mówi ostrożnie Robert Wyszyński, dyrektor powołanego przez miasto Instytutu Kresowego. - Ale pomnik powinien być raczej jakąś formą pojednania. Sąsiadów się nie wybiera.
- Sama idea upamiętnienia ofiar UPA nie budzi mojego większego sprzeciwu. Oczywiście dyskusyjna jest naturalistyczna forma tego dzieła - mówi dr Grzegorz Motyka z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, autor pracy doktorskiej "Walki polsko-ukraińskie na ziemiach dzisiejszej Polski w latach 1943-48". Zaznacza, że nie należy mówić o "setkach tysięcy" ofiar UPA. - Zginęło do stu tysięcy ludzi, z czego na Wołyniu maksimum 60 tys. To są i tak ogromne liczby, więc nie ma potrzeby ich zawyżania.
Wracając do pomnika: można się domyślać, że jeśli powstanie w takiej formie, to po stronie ukraińskiej zrodzi się podobna idea. Od dawna powtarzam, że Polaków przede wszystkim boli brak krzyży na grobach ludzi, którzy zginęli m.in. na Wołyniu. Najlepiej byłoby, żeby powstał pomnik, który w symboliczny sposób zastąpiłby te bezimienne mogiły.
Ratusz zobowiązał inicjatorów budowy pomnika, by dostarczyli m.in. opinię Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa. Andrzej Przewoźnik, sekretarz rady, mówi, że jak dotąd nikt się o nią nie zwrócił. Naturalizmu pomnika nie chce komentować. - To zbyt wrażliwe i delikatne sprawy. Będę mógł rozmawiać na ten temat, gdy poznam projekt - zastrzega się.
O budowie pomnika ostatecznie zadecyduje Rada Warszawy.
- Nie znam projektu, ale nie zgodzę się na coś tak makabrycznego, jak opisujecie - obiecuje Adam Cieciura, wiceprzewodniczący miejskiej komisji kultury, która opiniuje projekty uchwał w sprawie pomników.