Eamon Phoenix*: To bardzo kłopotliwa sytuacja dla radykalnych organizacji katolickich: partii Sinn Fein i IRA [silnie ze sobą związanych - red.]. Wszystko wskazywało na to, że IRA jest gotowa się rozbroić, a tymczasem słyszymy o aresztowaniu... Politycy protestanccy natychmiast zaczęli mówić, że oto IRA chce się dozbrajać, a nie rozbrajać. Wpadka tych ludzi na pewno podkopie zaufanie, jakie politycy protestanccy mogli mieć do polityków Sinn Fein.
Nie chce mi się wierzyć, że IRA - która w Republice Irlandii ukryła ogromne zapasy broni - musi jej szukać gdzieś w Kolumbii. Istnieje inne prawdopodobne wytłumaczenie: otóż ta trójka - a według moich informacji jest w niej szef "pionu edukacji" IRA - pojechała tam, by przekazać liderom FARC informacje o tym, w jaki sposób przebiega i jakie skutki przynosi proces pokojowy w Irlandii Północnej.
Pamiętajmy, że podobnych informacji IRA udzielała baskijskim partyzantom z ETA. I teraz - za pośrednictwem ETA - kontaktuje się z kolumbijską bojówką FARC. W najbliższych tygodniach wizytę w Ameryce Łacińskiej rozpocznie lider Sinn Fein Gerry Adams. Być może oni przygotowywali grunt pod tę wizytę?
Pamiętajmy zresztą, że wojskowe struktury IRA pozostały nietknięte. One od zawsze utrzymywały kontakty z bojówkami terrorystycznymi na całym świecie.
Tak, ale nie IRA. Nawet policja północnoirlandzka - która nie jest przecież jej przyjacielem - mówi, że IRA jest przeciwnikiem narkotyków. W kontrolowanych przez siebie dzielnicach okrutnie karze tych, którzy próbują nimi handlować. Nie wydaje mi się również prawdopodobne, by IRA wysyłała ludzi do Kolumbii, żeby zdobyć pieniądze w zamian za szkolenia. IRA jest bowiem finansowana w Stanach Zjednoczonych.
I to jest kolejny argument przeciwko hipotezie o trenowaniu partyzantów: USA zwalczają FARC. Gdyby Irlandczycy zaczęli go wspierać, Amerykanie bardzo źle by to przyjęli.
Rozmawiał: Konrad Niklewicz