Mamy, którym pokazaliśmy "Zabawy...", były zszokowane. Pytały o intencje autora. A wystarczyło przeczytać przedmowę, w której Matthias Mala tłumaczy: "Moją intencją było przedstawienie raczej rzadkich i nietypowych zabaw, gdyż te standardowe zabawy są doskonale znane. A gdy nastrój zabawy zostanie już raz rozbudzony, zaczną tryskać kolejne pomysły".
Zabawy, które proponuje Mala, rzeczywiście są "rzadkie i nietypowe". Wątpliwych opisów w poradniku jest co najmniej kilka: "Największą przyjemność sprawia gra w morderców przy świetle świec, gdyż można się nieźle bać. Wśród graczy ukrył się morderca. Należy go ująć zanim on sam kogoś załatwi. (...) Morduje w ten sposób, iż mruga ukradkiem do uczestników gry. Do kogo mrugnął, ten jest martwy i spada z potwornym jękiem z krzesła". Wśród wielu innowacyjnych pomysłów autora znalazły się też takie: dzieci mogą wykupywać fanty, szczekając; w zabawie "w rekina" maluchy wkładają do kąpielówek papierowe kulki. Przerażają również nazwy innych zabaw: "łapanka", "pożeracz kości".
- Jestem zszokowana! Przecież to skandal! Kompletny brak rozumu i po prostu wyczucia, nie mówiąc już o znajomości dziecięcej psychologii - mówi Magdalena, mama pięcioletniego Sebastiana.
- Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł zaproponować zabawę "w mordercę" na przyjęciu urodzinowym kilkulatka - dodaje Katarzyna, mama bliźniaków Mikołaja i Mateusza.
Książkę przejrzała Alicja Gularek, dyrektorka jednego z krakowskich przedszkoli: - Być może ktoś źle ją przetłumaczył? Może Niemcy, skoro to niemiecka książka, tak zabawiają swoje dzieci, ale naszym maluchom trzeba oszczędzić takich doświadczeń. Nie wpadałabym jednak w panikę, bo wierzę, że rodzice są rozsądni i nie będą proponować zabawy "w mordercę" swoim dzieciom.
Psycholog dziecięcy Barbara Zięba wcale nie uspokaja: - A co z dzieciakami, które umieją już czytać i dostałyby taką książkę, niewinnie wyglądającą, w prezencie? Przecież jeżeli dziesięciolatek zobaczy, że w książce jest zabawa "w mordercę", to dlaczego miałby nie bawić się w takiego mordercę, którego widział kiedyś w telewizji? Dzieci wierzą, że to, co wymyślają dorośli, jest dla nich ciekawe i dobre.
Jakim cudem "Zabawy z dzieckiem" trafiły na listę książek do wydania? - zapytaliśmy o to w wydawnictwie księży jezuitów WAM.
"Uprzejmie informuję, iż wersja książki Zabawy z dzieckiem, którą otrzymał Pan jako egzemplarz recenzyjny, nie została dopuszczona do sprzedaży. Egzemplarz, który Pan otrzymał, był jedynie egzemplarzem sygnalnym. Natychmiast po wychwyceniu przez Wydawnictwo różnic pomiędzy tekstem dopuszczonym do druku a wydrukowanym na podstawie wcześniejszych uzgodnień redakcyjnych zablokowano dalszy druk" - przeczytaliśmy w przesłanym do szefa działu kultury krakowskiej "GW" oficjalnym komunikacie.
Wydawnictwo zapewnia, że po poprawkach "książka zostanie przedrukowana i dopiero wtedy trafi do sprzedaży".