Znakomite zbiory Cordsa dotąd nie opuszczały Museum für Angewandte Kunst we Frankfurcie. W ich wypożyczeniu pomógł fakt, że Carl Cords - razem ze swoją kolekcją - przez kilka lat mieszkał w Sopocie.
Kolekcja licząca 1300 eksponatów prezentowana jest na wystawie "Kruche piękno". - To obiekty pierwszej klasy - podkreśla Małgorzata Buchholz-Todoroska, dyrektorka Muzeum Sopotu i obok Stephana Graf von der Schulenburga z Museum für Angewandte Kunst we Frankfurcie kuratorka ekspozycji. - Od ceramiki z pierwszego tysiąclecia p.n.e., takiej jak rzeźby grobowe, przez seladony, przedmioty pokryte szkliwem groszkowego koloru, po przepiękną, biało-niebieską porcelanę z XVIII wieku. Cords był prekursorem nowoczesnego kolekcjonowania. Archeologiczną, pozornie mniej efektowną ceramikę zbierał na długo przedtem, nim inni potrafili ją docenić.
Na wystawie w dodatkowo zaaranżowanym "gabinecie osobliwości" znalazły się także dalekowschodnie figurki i naczynia z innych materiałów: kości słoniowej, rogu nosorożca, jadeitu.
Intrygująca jest postać samego kolekcjonera. Urodził się w 1879 r. w Olszewicach w powiecie inowrocławskim w pruskiej prowincji Poznań. Około 1891 r. Cordsowie sprzedali swoje dobra i przenieśli się do Berlina, tam ich dzieci uczęszczały do gimnazjum. Siostry Carla skończyły medycynę, on sam prawdopodobnie chemię. Finansowa niezależność, jaką dawał rodzinny majątek, pozwoliła Carlowi zająć się kolekcjonowaniem chińskiego rzemiosła artystycznego. Kupował na aukcjach w całej Europie, prawdopodobnie odbył też podróż do Chin. Należał też do ekskluzywnego berlińskiego Stowarzyszenia Miłośników Sztuki Wschodniej Azji. - W 1937 r. Cords opuścił stolicę Niemiec. - opowiada Buchholz-Todoroska. - Był człowiekiem wykształconym, kulturalnym, tradycjonalistą. Można sobie wyobrazić, że źle czuł się w nazistowskiej atmosferze przedwojennego Berlina - opowiada. - Kupił willę w Sopocie, gdzie zamieszkał razem ze swą o 20 lat młodszą gospodynią.
Chińską kolekcję Cords pokazał w 1938 r. na cieszącej się dużym powodzeniem wystawie (zachowały się entuzjastyczne notatki prasowe) w gdańskim Stadtmuseum. Cztery lata później zaproponował Williemu Drostowi, dyrektorowi tej placówki, przekazanie kolekcji na zasadzie darowizny w zamian za środki na dalsze zakupy. Drost jednak nie palił się do współpracy. Urażony kolekcjoner tę samą propozycję wysłał do Frankfurtu, gdzie miejskimi zbiorami rzemiosła zarządzał Walter Mannowsky, były dyrektor gdańskiego Stadtmuseum i przyjaciel Carla. Mannowsky chętnie ją przyjął i dziś chińska kolekcja Cordsa należy do najciekawszych zbiorów Museum für Angewandte Kunst.
O sopockich latach Cordsa niewiele wiadomo. Odnalezione w archiwum miejskim dokumenty mówią o konflikcie z sąsiadami (sprawa otarła się nawet o sąd). Sąsiedzi zarzucali mu, że nie dba o otoczenie domu, nie przycina krzaków i nie kosi trawy. Cords odpowiadał, że jest miłośnikiem naturalnych, angielskich parków.
Nie wiadomo czemu nie wyjechał z Sopotu, kiedy w 1943 r. wysyłał do Frankfurtu swe cenne zbiory. Pozostał w swej willi razem z wierną gospodynią do 22 marca 1945 r., kiedy do miasta wkraczała radziecka armia. Wtedy oboje popełnili samobójstwo, zażywając chińską truciznę. Do dziś nie jest znane miejsce ich pochówku, nie zachował się nawet akt zgonu. Przetrwało tylko dziedzictwo Carla Cordsa - kolekcja chińskiej ceramiki.
Muzeum Sopotu, wystawa potrwa do 31 maja