Od 50 do 80 tys. ludzi wzięło udział w sobotę w demonstracji przeciwko planom rozbudowy amerykańskiej bazy wojskowej w Vicenzie na północy Włoch. Mieszcząca dziś 2,9 tys. personelu wojskowego baza ma do 2011 r. rozrosnąć się trzykrotnie i pomieścić całą 173. brygadę lotniczą, dziś rozproszoną między Niemcy i Włochy. To kluczowy element amerykańskiego programu przekształcenia wojsk w Europie w siły zdolne do szybkiego reagowania.
Włoska lewica przekonuje, że baza będzie służyć Amerykanom do atakowania innych krajów. Od kilku tygodni trwa też protest okolicznych mieszkańców, którzy najbardziej boją się korków, zanieczyszczeń i ataku terrorystycznego.
Na rozbudowę bazy zgodził się lewicowy rząd Romana Prodiego, ryzykując rozpad koalicji. Decyzja rozzłościła będących w rządzie w mniejszości komunistów i zielonych, którzy przed wyborami w zeszłym roku obiecywali szybkie wycofanie wojsk z Iraku i prowadzili kampanię wyborczą pod antyamerykańskimi hasłami. Tymczasem musieli już przystać na dłuższy termin opuszczenia Iraku i na misję w Afganistanie. Premier Prodi wydał specjalny zakaz udziału ministrów w sobotniej demonstracji.