Badania frekwencji na szkolnych wywiadówkach przeprowadzono w ramach kampanii "Szkoła bez przemocy". Wynika z nich, że zaledwie 55 proc. rodziców chodzi na nie regularnie, 16 proc. nie pojawia się w ogóle, a reszta nieregularnie.
Najgorzej jest w liceach. - Zdarzało się, że przychodziło nas tylko kilkoro - opowiada o wywiadówkach w XX LO w Krakowie pani Barbara, mama byłej już uczennicy.
Z rozmów przeprowadzonych z rodzicami wynika, że rodziców, których dzieci mają kłopoty z nauką i dobrym zachowaniem, zatrzymuje w domach strach przed stresem i nieprzyjemnościami ze strony wychowawców, którzy - w relacji rodziców - zamiast zastanowić się, jak rozwiązać problemy uczniów, moralizują i krytykują. - Oczekuję, że dom sam naprawi dziecko i naprawione zwróci szkole. Zero zrozumienia, że problem trzeba rozwiązać wspólnie - mówi pani Dorota, mama gimnazjalistki.
Ci, których dzieci nie sprawiają w szkole problemów, nie chodzą na wywiadówki, bo to... strata czasu.
- Bywa bardzo nudno - przyznaje pan Jarosław, ojciec Oli, która nie ma żadnych kłopotów w szkole. Pani Anna, mama ośmioletniej Aleksandry, przyznaje, że jest obecna na wywiadówkach głównie dlatego, że córka chodzi do bardzo małej szkoły w Balicach. - Nieobecność zostałaby natychmiast zauważona. Tam nikt nie jest anonimowy. Gdyby szkoła była większa, pewnie nie byłabym taka pilna - uważa.
Na forum internetowym Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty wychowawcy nie kryją, że spotkania z rodzicami to dla nich nic przyjemnego. "Wiem z doświadczenia, że prowadzenie wywiadówki, zebrania z rodzicami to stres" - żali się tam "Antośka". O stresie mówi też Dorota Norska, wychowawca nauczania zintegrowanego w Szkole Podstawowej nr 85 w Krakowie. - A im człowiek starszy, tym większe zdenerwowanie. Zawsze martwię się, czy przekażę wszystko rodzicom jasno i czytelnie - przyznaje.
Jej obawy podziela wielu wychowawców. Dlatego Centrum Edukacji Obywatelskiej w grudniu ubiegłego roku wystąpiło do nauczycieli z ofertą szkoleń doskonalących umiejętności kontaktu z rodzicami. Przede wszystkim chodziło o organizację wywiadówek. Przekonanie nauczycieli, aby przestali traktować rodziców jak wrogów i dostrzegli w nich sojuszników, odejście od masowych zebrań i sadzania rodziców w ławkach na rzecz 15-minutowych spotkań przy kawie - to główne założenia programu. Do tej pory na szkolenie zdecydowała się tylko jedna szkoła w Tomaszowie Lubelskim. Całodniowe spotkanie to dla szkoły koszt od 825 zł do 1 tys. zł.
Organizatorzy są przekonani, że to nie cena odstrasza. - W ubiegłym roku mieliśmy 57 ofert znacznie droższych szkoleń, wszystkie cieszyły się powodzeniem. W tym przypadku po prostu widać, że nauczyciele nie są tematem zainteresowani - uważa Anna Dojer z CEO.
Według małopolskiego kuratora oświaty Jerzego Rostworowskiego brak kontaktu na linii szkoła-dom to jeden z największych problemów polskiej oświaty. - Rodzice coraz bardziej oddalają się od szkoły. Są zabiegani, nie mają czasu. Opiekę nad dzieckiem całkowicie powierzają szkole. To bardzo groźne. Tymczasem wiem z doświadczenia, że każdy trudny przypadek ucznia w szkole ma genezę w domu rodzinnym - komentuje kurator. Teraz kuratorium będzie się zastanawiać, jak obie strony do takiej współpracy zachęcić. Ministerstwo Edukacji już zapowiedziało wzmocnienie roli rad rodziców w szkołach.