Traf chce, że wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn zdecydował się opuścić swój resort. Twierdził, że jest pomawiany przez prasę o tolerowanie przestępczych powiązań swojego podwładnego. O brak determinacji w walce z przestępczością zorganizowaną. I oświadcza publicznie, że za tymi pomówieniami stoją najważniejsi prokuratorzy.
Prokuratura powinna trzymać się daleko od polityków, a triumfy święcić dopiero na sali sądowej. Gdy przekona sąd, że oskarżony jest winien. Im bardziej sprawa jest skomplikowana dowodowo, tym bardziej prokurator powinien być ostrożny w odtrąbianiu zwycięstwa i orzekaniu: złapałem zbrodniarza.
Prokurator nie jest sądem.
Tymczasem minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro oświadcza pod publikę: "Nikt nigdy nie będzie już pozbawiony życia przez tego pana", czyli przez aresztowanego kardiochirurga Mirosława G. Prokurator generalny wie od razu na starcie, że Mirosław G. kogoś zabił, choć powołany w tej sprawie ekspert kardiochirurg Zbigniew Religa twierdzi, że nie miałby odwagi takiego zarzutu postawić.
Dlaczego prokurator Ziobro nie zadowolił się zarzutami korupcyjnymi? Dlaczego orzeka, że kardiochirurg zabił? Bo morderstwo ma być ukoronowaniem sukcesu prokuratury i CBA?
I prokuratura, i policja nie są od tego, aby dostarczać amunicji politykom. Niech ci strzelają do siebie bez pośrednictwa wymiaru sprawiedliwości.