''Dziennikarze nie dopuścili się zamachu stanu''

GW ujawnia: Warszawska prokuratura okręgowa nie zajmie się wnioskiem Andrzeja Leppera, który po wybuchu afery "Praca za seks" twierdził, że to zamach stanu - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza". - Ani dziennikarze, ani opozycja parlamentarna nie dopuścili się zamachu na konstytucyjny organ państwa - powiedział rzecznik prokuratury warszawskiej Maciej Kujawski.

Czytaj w Gazecie Wyborczej

Rzecznik prokuratury warszawskiej Maciej Kujawski powiedział "Gazecie": - Nie potwierdzam i nie zaprzeczam, że taka decyzja zapadła.

Jednak w prokuraturze krajowej usłyszeliśmy: - Uznaliśmy, że brak jakichkolwiek dowodów, że miał to być zamach na władze. I wniosek wicepremiera oddaliliśmy.

Lepper kilka dni po wybuchu afery - w grudniu ub. roku - powiadomił najpierw Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, że artykuł "Praca za seks", to "zmasowana i sterowana akcja nie tylko na niego, ale i konstytucyjny rząd". Tydzień temu sprawę wniosku przejęła warszawska prokuratura.

Miesiąc temu posłowie PiS zaczęli przekonywać Leppera, aby wycofał wniosek. Szef Samoobrony przekonywał wtedy, że ma na myśli zamach stanu bez użycia siły, ale z pomocą mediów. Zapowiadał również, że do końca stycznia tego roku ukaże się książka o kulisach zamachu. Potem termin przełożył na luty.