Czeka nas bitwa o śmieci

Czy Ministerstwo Budownictwa szykuje nam drastyczną podwyżkę opłat za wywóz śmieci?

Prawdopodobieństwo tego jest duże - wynika z opinii Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który ostro skrytykował przygotowany przez resort budownictwa projekt nowej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Projekt trafił do stałego komitetu Rady Ministrów, który podpowie rządowi, co ma z nim dalej zrobić. Zanosi się na ostry spór.

Według autorów projektu nie ma w nim nic, co by miało zagrozić naszym budżetom domowym. Chodzi tylko o to, by gminy, których obowiązkiem jest zapewnienie czystości i porządku na swoim terenie, mogły w pełni decydować o wszystkim, co się z tym wiąże, m.in. kto i za ile miałby odbierać odpady, a następnie segregować je i utylizować. Samorządom ten pomysł się podoba. Natomiast przedsiębiorcy traktują go jako zagrożenie dla siebie i klientów. Dlaczego?

Dziś o wysokości opłat za wywóz śmieci decyduje rynek. Właściciele i zarządcy nieruchomości mogą wybrać dowolną firmę z pośród tych, które uzyskały od gminy stosowne zezwolenie na prowadzenie tego typu działalności (tylko w Warszawie działa ok. 30 firm). Projekt nowej ustawy zakłada, że za śmieci płacić będziemy gminie tyle, ile ustalą radni. Byłby to więc dla wszystkich mieszkańców nowy rodzaj podatku. Wywozem zajmowałyby się wybrane w przetargach firmy. Resort przekonuje, że dzięki temu na rynku pozostaną firmy najlepsze i najtańsze. Ponadto gminy zaczęłyby z większym rozmachem inwestować w instalacje do odzysku i unieszkodliwiania odpadów.

Prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami Dariusz Matlak zapowiada, że jeśli rząd przeforsuje ten projekt w Sejmie, przedsiębiorcy złożą skargi do Trybunału Konstytucyjnego i instytucji unijnych (suchej nitki nie pozostawiają na projekcie eksperci prof. Michał Kulesza i Mieczysław Binkiewicz z Kancelaria Baker & McKenzie Gruszczyński i Wspólnicy). Rząd musiałby się wówczas liczyć z odszkodowaniami dla firm.

- W grę wchodzą setki milionów złotych - ostrzega Matlak. I wyjaśnia, że w całym kraju działa ponad 1,5 tys. przedsiębiorstw. Wiele z nich to małe lokalne firmy prywatne, którym groziłoby wyeliminowanie z rynku. - Praktyka pokazuje, że gminy faworyzują własne spółki komunalne - wyjaśnia Matlak. Podobną obawę zgłaszają UOKiK i Ministerstwo Rozwoju Regionalnego. Ponadto są firmy, które zainwestowały miliony złotych m.in. w nowoczesne sortownie odpadów. Niewygranie przetargu oznaczałoby dla tych firm nie tylko wypadnięcie z rynku, ale i ogromne straty.

W Izbie przekonują, że dla rynku korzystne byłyby przepisy, które zmusiłyby gminy do znacznego podniesienia opłaty za składowanie śmieci. To wymusiłoby ich segregowanie, a w konsekwencji - utylizację lub recykling. Dziś mało kto to robi, bo bardziej opłaca się wywieźć zmieszane śmieci na komunalne wysypisko.

Matlak zapewnia, że doprowadzenie do sytuacji, gdy firmom i ich klientom zacznie opłacać się segregowanie śmieci, nie oznacza drastycznej podwyżki opłat. - Wzrosłyby one o 1,5-2 zł ze średnio 4,5-7 zł miesięcznie od osoby - ocenia.

A ile może kosztować pomysł resortu budownictwa? W uzasadnieniu do projektu nie ma o tym mowy. Ale UOKiK ostrzega przed dużym prawdopodobieństwem powstania monopolu gminy. "Na rynku będzie istniał jeden podmiot niepoddany presji konkurencji, a tym samym mogący działać w sposób nieefektywny i kosztowny" - ocenia UOKiK.