Putin w Arabii Saudyjskiej

Rosja coraz śmielej usiłuje wrócić do politycznej gry na Bliskim Wschodzie. Rosyjski prezydent rozpoczął w niedzielę podróż do Arabii Saudyjskiej, Kataru oraz Jordanii.

Prezydent Putin jest pierwszym gospodarzem Kremla, który odwiedza Arabię Saudyjską, czyli filar systemu amerykańskich sojuszy polityczno-wojskowych w świecie arabskim. Od czasu dżentelmeńskiej umowy prezydenta Franklina D. Roosevelta i króla Abdulaziza ibn Sauda, którą zawarli na pokładzie krążownika "Quincy" w 1945 r., USA gwarantują Arabii bezpieczeństwo, a Rijad odwdzięcza się przyjazną polityką wobec zachodnich koncernów naftowych.

Putin tuż przed wizytą w Arabii Saudyjskiej nie oszczędził Amerykanom konfrontacyjnych uwag i - w wywiadzie dla al Dżaziry - skrytykował wzrost liczebności amerykańskich sił zbrojnych w rejonie Zatoki Perskiej. Rosyjski prezydent, który stawia opór ostrej polityce Zachodu wobec Iranu, chce m.in. zapewnić przywódców Arabii Saudyjskiej o bezstronności Rosji wobec tradycyjnej rywalizacji między Persami i Arabami.

Oficjalnym celem wizyty prezydenta Rosji są jednak przede wszystkim kontakty handlowe. Putinowi towarzyszą m.in. szefowie Gazpromu, Łukoilu, rosyjskich kolei oraz eksportera broni Rosoboroneksportu. Prezydent Rosji zamierzał rozmawiać o współpracy krajów eksportujących ropę oraz o kontrakcie na budowę dużej linii kolejowej. Moskwa ma też nadzieję na kontrakty na sprzedaż m.in. czołgów T-90C. Arabia Saudyjska to największy importer broni na świecie i wejście na jej rynek byłoby ogromnym sukcesem Rosji.

W poniedziałek gospodarz Kremla odwiedzi Katar, spłacając dług wdzięczności za wydanie zabójców czeczeńskiego przywódcy Zelimchana Jandarbijewa, którego agenci FSB zgładzili w Dausze (Dauha) w 2003 r. Katarska policja złapała zabójców, których skazano na 25 lat więzienia, po czym - na osobistą prośbę Putina - wydano Rosji. Moskwa najprawdopodobniej wypuściła ich na wolność. Następnie Putin poleci do Jordanii, aby rozmawiać tam o konflikcie palestyńskim.

Prezydent Rosji już w 2005 r. odwiedził Egipt, Izrael oraz Autonomię Palestyńską. Zdaniem moskiewskich ekspertów jego celem (oprócz rozwoju kontaktów gospodarczych) jest przekonanie krajów Bliskiego Wschodu, że bez udziału Kremla nie da się rozwiązać żadnego z tamtejszych konfliktów. W marcu ub.r. Władimir Putin złamał międzynarodowy bojkot i zaprosił do Moskwy przywódców Hamasu. - Mamy poprawne stosunki z wszystkim krajami w regionie. Ze wszystkimi możemy rozmawiać - mówił przed kilkoma dniami Putin, robiąc aluzję do Waszyngtonu unikąjącego dwustronnych rozmów m.in. z Syrią oraz Iranem.

Moskwa usiłuje odbudować swą pozycję na Bliskim Wschodzie, wykorzystując falę antyamerykańskich nastrojów i trudności USA w Iraku. Jednak w przeciwieństwie do Ameryki i krajów Unii Europejskiej Rosjanie nie wydawali i nie wydają poważnych pieniędzy na wsparcie Autonomii Palestyńskiej ani programy humanitarne w innych krajach regionu (USA dotują egipską armię kwotą ok. 2 mld dol. rocznie). Dlatego - zdaniem części komentatorów - taka tania "gadana dyplomacja" nie może przynieść Moskwie znacznego wzrostu znaczenia na Bliskim Wschodzie.