UOP próbował wykorzystać teczkę L. Kaczyńskiego

Urząd Ochrony Państwa próbował w 1993 roku wykorzystać do inwigilacji prawicy teczkę Lecha Kaczyńskiego - wynika z dokumentów, do których dotarł tygodnik ?Wprost". Wtedy też według tygodnika mogło dojść do przetrzebienia teczki obecnego prezydenta. Sam Lech Kaczyński powiedział, że jego teczka na pewno nie jest kompletna.

Według tygodnika w marcu 1993 roku UOP dzięki przeprowadzonej pewnej prowokacji przejął teczkę Lecha Kaczyńskiego z prywatnego mieszkania byłego esbeka z Trójmiasta Jerzego

Frączkowskiego. Frączkowski tuż przed upadkiem PRL wyniósł z SB dokumenty dotyczące działaczy opozycyjnych; UOP wiedząc o tym - dokumenty wykradł, a następnie przesłał do Warszawy.

Jak twierdzi autorka artykułu Dorota Kania oprócz dokumentów Lecha Kaczyńskiego, były esbek - Jerzy Frączkowski miał w swoim mieszkaniu dokumenty dotyczące Lecha Wałęsy, Bogdana Borusewicza i Bogdana Lisa. Odzyskawszy te materiały - UOP zamierzał ich użyć do inwigilacji polityków będących wówczas w opozycji do obozu Lecha Wałęsy, w tym Lecha Kaczyńskiego. Według tygodnika "Wprost" wtedy właśnie mogło dojść do przetrzebienia teczki obecnego prezydenta. Autorka artykułu podejrzewa że część zaginionych dokumentów znajduje się albo w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w jakimś zapomnianym miejscu albo też ktoś je wyniósł, przy czym - jak podkreśliła powołując się na rozmowy z oficerami UOP - ta pierwsza możliwość jest bardziej prawdopodobna.

"Wprost" przypomina, że gdy w 2005 r. Lech Kaczyński otrzymał status pokrzywdzonego, przejrzał swoją teczkę. Jak powiedział wtedy, papiery były mocno niekompletne. Według Doroty Kani, do przetrzebienia teczki Kaczyńskiego mogło też dojść podczas wynoszenia dokumentów przez esbeków jeszcze przed upadkiem PRL. Dlatego dzisiaj trudno dociec, gdzie znajduje się brakująca część teczki Lecha Kaczyńskiego.