Kim Dzong Il w drodze do ojczyzny

Odwiedzający Nowosybirsk przywódca Korei Północnej Kim Dzong Il ku przerażeniu swych ochroniarzy zechciał nagle pobratać się z rosyjskim ludem. Pozostał jednak wierny swej miłości do kolei i na miejsce spotkania wybrał stację metra Plac Lenina.

Kim Dzong Il w drodze do ojczyzny

Odwiedzający Nowosybirsk przywódca Korei Północnej Kim Dzong Il ku przerażeniu swych ochroniarzy zechciał nagle pobratać się z rosyjskim ludem. Pozostał jednak wierny swej miłości do kolei i na miejsce spotkania wybrał stację metra Plac Lenina.

Zszedł pod ziemię akurat w chwili, kiedy na peron wjeżdżał pociąg. Drzwi wagonów się otworzyły i osłupiali pasażerowie stanęli w oko w oko ze "słońcem XXI wieku", które czystą ruszczyzną raczyło ich pozdrowić: - Zdrastwujtie!

Sybiracy nie stracili rezonu. Rozległy się pojedyncze: "Zdrastwujtie, towariszcz Kim Dzong Il!" i zbiorowe: "Urrra!".

Dlaczego koreański lider, przez cały czas podróży po Rosji kryjący się za pancernymi ścianami swego pociągu oraz kordonami ochrony, raptem zdecydował się na tak śmiały czyn? Pośrednio na to pytanie odpowiedział być może on sam, mówiąc, że na "Syberii mają znakomita wódkę i przepiękne kobiety".

Zanim w niedzielę odjechał z Nowosybirska w kierunku Phenianu, oglądał fabrykę samolotów bojowych i zapoznał się z osiągnięciami miejscowego rolnictwa. Gospodarze musieli mu pewnie naopowiadać niestworzonych rzeczy, bo wstrząśnięty tym, co usłyszał, Kim wykrzyknął: "Jaka wydajność, można by nakarmić całą armię!".

Wacław Radziwinowicz, Moskwa