Afera "łowców blach": Zatrzymano policjantów

W Krakowie trwają zatrzymania osób związanych z tzw. mafią blacharską - policjantów, którzy przekazują informacje o wypadkach do firm holowniczych. Józef Giemza z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie poinformował, że zatrzymano 14 osób, spośród których 7 to policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. Jest wśród nich komisarz policji. Pozostałych pięć osób to właściciele firm holowniczych.

Prokurator Giemza podał na konferencji prasowej, że zarzuty wobec policjantów dotyczą przekroczenia uprawnień, korupcji, ujawnienia tajemnicy służbowej, nakłaniania do fałszywych zeznań oraz działania w zorganizowanej grupie przestępczej.

Józef Giemza wyjaśnił, że policjanci brali łapówki od firm holowniczych za przekazywanie im informacji o kolizjach i zaznaczył, że była to zorganizowana działalność. Dodał, że śledztwo obejmuje okres dwóch lat. Podkreślił, że materiał dowodowy już na tym etapie śledztwa pozwala na postawienie podejrzanym zarzutów.

Prokurator z Tarnowa Marek Jamrozowicz, który przejął śledztwo od Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie zaznaczył, że śledztwo ma charakter rozwojowy. Prokurator podkreślił, że wydano ponad 50 postanowień i przeszukaniu i czynności te są teraz realizowane. Dodał, że śledztwem objętych jest około tysiąc zdarzeń. Wyjaśnił też, że materiał dowodowy jest bardzo obszerny, w przypadku jednego z podejrzanych liczy aż 60 stron. Zaznaczył, że sprawa dotyczy wąskiej grupy policjantów z miejskiej grupy dowodzenia, zajmującej się koordynowaniem działań policji przy wypadkach i kolizjach.

- Sprawa ma charakter rozwojowy. Dysponujemy dowodami pozwalającymi na postawienie zarzutów - powiedział na dzisiejszej konferencji prokurator Marek Jamrozowicz.

O aferze od rana informuje dziś RMF FM. - Byliśmy gotowi do zatrzymań jeszcze przed pielgrzymką Benedykta XVI- powiedział rozgłośni funkcjonariusz z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej. - Okazało się jednak, że operację tę trudno przeprowadzić logistycznie - dodał.

Według reporterów radia, na krakowskim rynku liczą się trzy firmy. Właścicielem jednej z nich jest były policjant, dwie pozostałe zawarły układy z kilkunastoma funkcjonariuszami.

Podkupieni policjanci, gdy dostaną zgłoszenie o kolizji, wysyłają smsa do konkretnej firmy holowniczej. Według RMF FM, pracownicy firm "współpracujących" z policją świetnie się znają i bez problemu dogadują się ze sobą: kto pierwszy przyjedzie na miejsce wypadku, ten bierze zlecenie.

Policjant za wiadomość o wypadku dostawał 10 proc. wartości naprawy, średnio: od 500 do 1000 zł.