Wiadomość o dymisji ministra Radosława Sikorskiego przyjąłem z prawdziwym żalem, gdyż znałem go ze współpracy w rządzie premiera Jerzego Buzka. Wówczas był wiceministrem niezwykle kompetentnym i zaangażowanym w sprawy zagraniczne.
W moich oczach uchodził za odpowiedniego kandydata na ministra spraw zagranicznych w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Stało się jednak inaczej.
Co do jego pracy w Ministerstwie Obrony - czuję się zbyt mało kompetentny, by to ocenić. Jestem jednak przekonany, że wykonywał swoją pracę w sposób zaangażowany i godny.
W sierpniu zeszłego roku po haniebnym wyskoku Antoniego Macierewicza, który oskarżył większość ministrów spraw zagranicznych III RP o to, że współpracowali z sowieckimi służbami specjalnymi, minister Sikorski znalazł formę, by mnie za to przeprosić. Choć znajdowałem się tysiąc kilometrów od kraju, umiał do mnie dotrzeć i wyrazić dezaprobatę wobec zachowania swojego podwładnego Antoniego Macierewicza.
Sądzę, że odejście ministra Sikorskiego z rządu nie posłuży dobrze interesom Polski w świecie.