- Niech dotrze do tych zakutych głów, które nie odróżniają krowy od byka, a mądrzą się na temat rolnictwa, że dopóki ja jestem ministrem, będę załatwiał sprawy rolnictwa - tak wczoraj rano Andrzej Lepper na spotkaniu z producentami świń opisywał osoby, które przeszkadzają mu w przeprowadzeniu skupu świń. Hodowcy świń podziękowali ministrowi i wręczyli mu statuetkę w kształcie świni.
Choć Lepper nie podał żadnego nazwiska, to miał pewnie na myśli wicepremier Zytę Gilowską, która zirytowała go już kilka dni wcześniej, kiedy ważyły się losy rozpoczętego w tym tygodniu skupu świń. Powiedziała wówczas, że skup należało rozpocząć znacznie wcześniej, a nie na szczycie tzw. świńskiej górki. Wówczas nie doszłoby do takiego spadku cen. W niedzielę Lepper oświadczył na to: "Niech się minister finansów do rolnictwa nie wtrąca, bo się na nim nie zna. Niech mnie nie poucza, bo sobie nie życzę". I zagroził: "Albo to się skończy, albo skończy się koalicja".
W czwartek znów zaiskrzyło. W "Kropce nad i" w TVN 24 prof. Gilowska najpierw dostała ataku śmiechu na wieść, że Lepper jest, podobnie jak ona, profesorem wyższej uczelni. Chodzi o Międzyregionalną Akademię Zarządzania Personelem, której Liga Żydów Amerykańskich zarzuca antysemityzm. - Proszę przy mnie nie opowiadać herezji - błagała, krztusząc się ze śmiechu Gilowska, co pewnie Andrzeja Leppera mocno zabolało, jeśli program oglądał. Potem z uporem podtrzymywała swoje twierdzenie, że interwencja ministra rolnictwa jest spóźniona. - Cykle świńskie są dobrze znane nauce. Górkę świńską można przewidzieć z dokładnością do tygodnia.
Zarzuciła też Lepperowi, że nie uprzedził Komisji Europejskiej już na jesieni, co się szykuje i za późno złożył do niej wniosek o przesunięcie części rezerwy budżetowej na skup. Taki wniosek wpłynął do Ministerstwa Finansów dopiero o godz. 17 w ostatnią środę.
Ta czwartkowa "Kropka" wyraźnie przelała już czarę goryczy i dlatego w piątek w ustach ministra rolnictwa i profesora kijowskiej akademii pojawiło się zdanie o zakutych głowach. Coraz częściej mówi też nie "wicepremier Gilowska" czy "profesor Gilowska"; w zamian pojawia się w jego wypowiedziach "pani Gilowska".
Otóż "pani Gilowskiej" wicepremier Lepper zarzucił wczoraj, że wspólnie z opozycją chce rozbić koalicję i zniszczyć rząd. - Niech lepiej zajmie się reformą finansów publicznych, bo od tego ona jest, a nie rolnictwem. Jeśli ktoś nie potrafi przeprowadzić reformy finansów, to niech nie próbuje reformować rolnictwa. Ja jej się do resortu nie wtrącam.
I dodał już spokojniej: Na szczęście premier rządzi twardą ręką, i to on ma głos decydujący, a nie pani Gilowska.
Odrzucił wszystkie zarzuty prof. Gilowskiej - wniosku nie mógł złożyć wcześniej, bo budżet nie był przyjęty. Zaś gdyby uprzedził wcześniej Komisję Europejską, to na wieść, że ma być u nas skup, jechałyby do Polski ciężarówki z prosiakami z całej Unii.
- Wczoraj pani premier ubliżyła mnie osobiście i mojej partii, że jestem niekompetentny. Powiem to premierowi, jak się spotkamy, ale decyzja należy do premiera - powiedział.
Godzinę po konferencji wicepremiera Leppera swoją konferencję zorganizowała profesor Gilowska. Podała do wiadomości, że pracę doktorską pisała z ekonomiki rolnictwa, więc sprawy rolne nie są jej obce. - O ile mi wiadomo, świnia jako ssak nie chodzi dwa dni w ciąży - mówiła Gilowska.
Wczoraj sejmowa komisja rolnictwa poparła wniosek Leppera o przesunięcie 100 mln zł z rezerwy budżetowej resortu na skup półtusz wieprzowych na zapasy państwowe. Resort rolnictwa zamierza wystąpić o następne środki w miarę wyczerpywania pierwszej puli. Lepper zapowiadał, że chce skupić 80 tys. ton półtusz, co pochłonie ok. 500 mln zł. Na rynku mamy ok. 250 tys. ton wieprzowej nadwyżki.
Pierwszy dzień skupu wywołał niewielki wzrost ceny świń. Według PAP cena skupu skoczyła z 3 zł za kilogram do 3,2 zł. Lepper na konferencji prasowej zapewnił, że cena skoczyła do 3,5 zł za kg, a za najlepszej jakości świnie rolnicy dostają nawet 3,65 zł za kg.