W Łodzi anonimowe testy na HIV można zrobić raz w tygodniu w przychodni przy Szpitalu Zakaźnym. - W ubiegłym roku przychodziło najwyżej po 15 osób - mówi dr Zbigniew Deroń. - Teraz chętnych mamy przynajmniej dwa razy więcej. Raz przyszło tylu, że trzeba było ściągać dodatkowego lekarza.
Tłocznie w punktach konsultacyjno-diagnostycznych w całym kraju jest od początku stycznia. Wtedy policja zatrzymała Simona Mola, który zakaził wirusem HIV kilkanaście kobiet. Mol od dawna wiedział o chorobie. Mimo to - jak mówią jego ofiary - nie zgadzał się na używanie prezerwatyw.
- Przychodzi trzy razy więcej ludzi, niż w grudniu - ocenia pielęgniarka z rejestracji w warszawskim Zakładzie Lecznictwa Otwartego.- A w Krakowie już zabrakło testów - usłyszeliśmy w infolinii Krajowego Centrum ds. AIDS.
Większość badających się to studenci i ludzie zaczynający karierę zawodową. Średnia wieku - 25 lat.
- Chcę się sprawdzić - mówi dziewczyna, która przyszła do łódzkiego ambulatorium. - Uświadomiłam sobie, że nie wiem wszystkiego o swoich partnerach.
Dr Deroń: - Rozmawiamy z pacjentami i widać, że historia Mola zrobiła na nich wrażenie. Do ludzi dotarło, że nie tylko narkomani, homoseksualiści czy klienci agencji towarzyskich mogą być zagrożeni.
- To, co się teraz dzieje, to jedyny pozytywny efekt sprawy Simona Mola. Żadna kampania społeczna nie była tak skuteczna - mówi Edward Bożyk, doradca w chorzowskim punkcie badania HIV.
Badania w kilkunastu ośrodkach w kraju są bezpłatne. Testy finansuje Ministerstwo Zdrowia. Trzeba wypełnić ankietę i porozmawiać z lekarzem. Pobierana jest krew. Wynik jest do odebrania po kilku dniach. Bez względu, czy jest dodatni czy ujemny, wydaje go lekarz.
- Mimo że robimy więcej badań, nie przybywa zarażonych - ocenia dr Ewa Zarazińska z Punktu Konsultacyjno-Diagnostycznego w Gdańsku. - W Polsce na sto wykonywanych testów na HIV wykrywa się jednego nosiciela. W styczniu proporcja się nie zmieniła.