Uniwersytet Rzeszowski szuka oszczędności

Filologia rosyjska ogranicza liczbę zajęć, wychowanie fizyczne wysyła pracowników na bezpłatne urlopy naukowe, a na wydziale socjologiczno-historycznym pracują asystenci wolontariusze. Uniwersytet Rzeszowski już kolejny rok tnie wydatki.

- Choć latem był zaplanowany egzamin z literatury powszechnej, w nowym semestrze zajęć z tego przedmiotu już nie będziemy mieć - mówią studenci czwartego roku filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Rzeszowskim. - Martwimy się tym, bo podobno bez zaliczenia tego przedmiotu nie można dostać dyplomu ukończenia studiów.

To niejedyny przedmiot, który został ściągnięty z grafika zajęć czwartego roku. Studenci nie będą mieli także translatoryki. - Mieliśmy duży zapas nadgodzin, których nie ma w ministerialnych standardach. Ani literatury powszechnej, ani translatoryki ministerstwo nie przewidziało w swoich standardach. Nasz instytut jest na deficycie, musimy ograniczyć wydatki - wyjaśnia dr Grzegorz A. Ziętala, zastępca dyrektora Instytutu Filologii Rosyjskiej. - Wykład z literatury powszechnej był prowadzony od lat, w ósmym semestrze kończył się egzaminem. Mamy specjalistę, który go prowadził, ale skoro ministerstwo wykładu nie wymaga, to zrezygnowaliśmy - wyjaśnia dr Ziętala. Na filologii rosyjskiej o 30 proc. okrojone zostały siatki godzin studentom wszystkich lat.

Podobnie jest na innych kierunkach. - Filologia polska i angielska zrobiły to na początku roku akademickiego, a germańska, podobnie jak rosyjska, ogranicza liczbę godzin wykraczających ponad standardy. Ile na tym zaoszczędzimy, jeszcze nie wiadomo - mówi prof. Kazimierz Prus, prodziekan wydziału filologicznego.

Oszczędności szukają też inne wydziały. Już w zeszłym roku senat uczelni przyjął uchwałę o zwiększeniu pensum godzin obowiązkowych dla wykładowców i rezygnacji z dodatkowego wynagradzania promotorów za wypromowanie licencjatów i magistrów. Ale i tak sytuacja finansowa uczelni nie jest dobra. - Dlatego np. wydziały nie zatrudniają magistrów, bo na nich ministerstwo nie daje pieniędzy, a na wydziale socjologiczno-historycznym pracują asystenci wolontariusze, którzy mogą korzystać z aparatury czy biblioteki wydziałowej jak pracownicy, ale nie są na etacie - mówi Ludwik Borowiec.

Skuteczne metody na oszczędzanie ma wydział wychowania fizycznego. - W ciągu 20 miesięcy wyszliśmy z ponad 2 mln zł deficytu - mówi ks. dr Adam Podolski, prodziekan tego wydziału. - Kiedyś na studiach licencjackich mieliśmy po 2,1-2,2 tys. godzin, teraz jest ich 1900 - tyle, ile określają standardy, i ani godziny więcej. Oszczędzamy na korzystaniu z obiektów, maksymalnie wydłużamy czas pracy w swoich salach, dzięki temu ograniczamy płacenie za wynajem. Kiedyś wykłady były prowadzone dla dwóch-trzech grup, teraz robimy je w dużych salach na 120-150 osób - wylicza ks. dr Podolski. Ale jedną z najefektywniejszych metod są bezpłatne urlopy naukowe. - Dzięki nim kończy już doktorat 9-10 osób - nie kryje radości prodziekan. - A wydział zapewnia im po powrocie pracę, bo uruchamiamy właśnie nowy kierunek - turystykę - mówi ks. dr Podolski.

Nie wiadomo jeszcze, jaką kwotą w tym roku będzie dysponował uniwersytet. - Ministerstwo w ubiegłym roku zmieniło algorytm, według którego będą naliczane uczelniom pieniądze. Ma on być korzystniejszy od starego. Ale jeszcze nie wiemy, ile dostaniemy. Na razie pracujemy na prowizorium, w praktyce oznacza to, że wydziały nie mogą wydawać więcej niż w ubiegłym roku - wyjaśnia Ludwik Borowiec, rzecznik Uniwersytetu Rzeszowskiego.