"Wprost": Fundacja Maksymiuka w raporcie WSI

"Wprost" pisze, że poseł Samoobrony Janusz Maksymiuk zasiadał w radzie fundacji, o której nielegalnych działaniach informuje raport z likwidacji i weryfikacji WSI. Według tygodnika, fundacja Pro Civili - założona w 1994 roku przez dwóch obywateli austriackich - była faktycznie przykrywką do nielegalnych operacji finansowych WSI.

Autorka artykułu Dorota Kania zauważyła, że w radzie fundacji od samego początku zasiadał obecny wiceprzewodniczący Samoobrony Janusz Maksymiuk. Dziennikarka zaznaczyła jednak, że dokumentacja na ten temat jest zadziwiająco uboga i że zachowały się tylko dokumenty założycielskie fundacji. Zwróciła uwagę, że w zgłoszeniu rejestracyjnym wpisana została działalność charytatywna na rzecz Kościoła. Podkreśliła przy tym, że sprawdzała wszelkie archiwa i że sytuacja jest dziwna, ponieważ nie udało się jej natrafić na żadną inną dokumentację działalności fundacji.

Maksymiuk: Nie wiedziałem o domniemanych nielegalnych działaniach fundacji

Janusz Maksymiuk zapewnia, że nic nie wiedział o domniemanych nielegalnych działaniach fundacji Pro Cilivil, w której radzie zasiadał. Wiceprzewodniczący Samoobrony powiedział, że nie interesował się działalnością fundacji, ani nie brał udziału w podejmowaniu decyzji przez jej władze. Dodał, że z tego co pamięta, był tylko na posiedzeniu założycielskim. Podał, że do zasiadania w radzie zaprosił go działacz Solidarności Rolników Indywidualnych. Zapewnił, że nie brał udziału w pracach zarządu ani posiedzeniach rady.

Janusz Maksymiuk dodał, że nie dochodziły do niego sygnały o jakiejkolwiek nielegalnej działalności fundacji. Dodał, że informacje takie uzyskał dopiero miesiąc temu od dziennikarzy.

"Wprost": Handel programem Axis, który nie istniał - jedną z nielegalnych transakcji

Według "Wprost", jedną z nielegalnych transakcji fundacji było jej zaangażowanie w handel dyskietką z programem Axis. W rzeczywistości program nigdy nie istniał, a operacje finansowe służyły do uwiarygodnienia zdolności kredytowej firm - krzaków - także założonych przez WSI - z którymi fundacja prowadziła interesy.

"Wprost" pisze na swojej stronie internetowej, że zabezpieczeniem jednego z kredytów była warta majątek trucizna melityna pozyskiwana z jadu pszczelego. Według nieoficjalnych informacji, została ona przemycona do Polski przez oficerów WSI z Rosji lub Ukrainy.

Tygodnik pisze też, że duża część raportu dotyczy związków WSI ze specsłużbami sowieckimi i rosyjskimi. Większość wysokich rangą oficerów WSI, którzy przeszli do służb z Zarządu II Sztabu Generalnego WP, była szkolona przez sowiecki wywiad wojskowy GRU. Wśród nich był ostatni szef WSI generał Marek Dukaczewski. Takie przeszkolenie przeszło prawie 800 żołnierzy wojskowych służb. Z dokumentów dołączonych do raportu wynika, że jeszcze w latach 90. funkcjonariusze WSI zakładali teczki werbowanych agentów na drukach rosyjskich.

Ujawnianie ustaleń zawartych w raporcie komisji weryfikacyjnej WSI skrytykował szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło. Urzędnik prezydenta odniósł się do informacji podanych przez wczorajsze "Wiadomości", które podały, że wojskowe służby zwerbowały w latach 90. 115 agentów spośród przedstawicieli mediów. WSI miało w ten sposób zmierzać do przejęcia kontroli nad mediami w Polsce.

"Wiadomości" powołały się na raport komisji weryfikacyjnej WSI. Według prezydenckiego ministra Aleksandra Szczygły, osoba, która dostarczyła dziennikarzom treść raportu powinna ponieść konsekwencje. Zachodzi tu bowiem przypadek złamania tajemnicy państwowej.

1 lutego prezydent - zgodnie z zapowiedzią - odtajni raport z likwidacji WSI. W dokumencie mają się znaleźć między innymi nazwiska agentów i współpracowników służb, którzy dopuścili się przestępstw.