Hokejowy "chrzest" molestowaniem seksualnym

Sąd w Nowym Dworze pod Warszawą uznał zbiorowe "smarowanie", rodzaj "chrztu" dla młodych sportowców - za molestowanie seksualne. I skazał trenera drużyny hokejowej na 5,5 roku więzienia. Nie zakazał mu pracy z dziećmi.

Czy po fali w wojsku, także "koceniu", czyli znęcaniu się nad młodszymi uczniami w gimnazjach, pęknie kolejne społeczne tabu przykryte zmową milczenia?

Smarowanie

Oskarżony to 45-letni b. trener hokeja na lodzie (zrezygnował, gdy zaczęła się ta sprawa).

Zarzuty dotyczyły trzech obozów sportowych dla 12-13-letnich chłopców. Trener, "nadużywając stosunku zależności, doprowadził małoletniego do poddania się innym czynnościom seksualnym" i "doprowadził małoletniego do wykonania wobec innych małoletnich czynności seksualnych".

Trener wprowadził na obozach obrzędy, tzw. smarowanie. W użyciu była mieszanina pasty do zębów, szamponu, maści rozgrzewającej. Smarowali koledzy z obozu, wysmarowany wskazywał następną ofiarę, często przyjaciela. Ofiara rozbierana była do naga. Opornych przywiązywano do stołu. Ulubieńców - na oczach innych dzieci - trener smarował osobiście. Tłumaczył potem: "Chłopcy się muszą wyluzować, stracić napięcie w biodrach".

Ojciec Leszka (imię zostało zmienione), jednej z ofiar, w rozmowie z "Gazetą": - Gdy syn wrócił z obozu w Słowenii, zaczął narzekać, że jądra go bolą od ciągłego smarowania, że wyspać się nie może. Byłem w szoku. Wskazał na trenera, zaczął opowiadać, najpierw o smarowaniu. A potem... - ojcu załamał się głos.

Bo pewnej nocy trener wszedł Leszkowi do łóżka. Prokurator oskarżył go o to, że wykorzystał stosunek zależności i zmusił zawodnika do "poddania się innym czynnościom seksualnym". Wczoraj sąd na wniosek pełnomocnika Leszka mec. Emilii Naumann zmienił kwalifikację tego, co się zdarzyło, na gwałt na nieletnim. Bo trener użył w łóżku siły.

Obyczaj czy incydent?

Szczegółów sprawy nie możemy ujawnić. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Tylko ojciec Leszka jest oskarżycielem posiłkowym. Inni rodzice byli przeciw nagłaśnianiu sprawy. Bo w perspektywie był atrakcyjny wyjazd na turniej zagraniczny. Bo dzieci czekała kariera. Podczas przesłuchań chłopcy potwierdzili smarowanie, ale rodzice nie złożyli zawiadomienia o przestępstwie.

Mówi mec. Naumann, pełnomocnik ojca, a potem samego chłopaka, gdy doszedł do dorosłości: - Nie chciałam, żeby to smarowanie uznać za jakieś koci-łapci, zabawę, bo tego nie można nazwać inaczej niż wykorzystaniem seksualnym, zachowaniem przestępczym. Dzieci zostały zmuszone do tej "zabawy". To trener nią kierował, a trener dla chłopaka w tym wieku, to wzór - podkreśla.

- Inne osoby ze świata hokeja porównały to, co się stało, do fali w wojsku - dodaje adwokat.

Zapytała więc związek sportowy, czy to obyczaj, czy tylko incydent?

Z PZHL nadeszła odpowiedź, że "smarowanie zawodnika pastą i innymi substancjami po całym ciele, w tym genitaliach", to zwyczaj "chrztu", a bywa, że także kara. Z pisma wynikało, że związek nie widzi w tym nic nagannego. Może była to linia obrony, bo ojciec oskarżonego jest jednym z działaczy hokeja?

Adwokat złożyła w prokuraturze doniesienie, by wyjaśnić sprawę. Prokuratura nie chciała się nią zająć. - Analiza zawiadomienia i dołączonych dokumentów nie dały podstaw do przyjęcia, że doszło do przestępstwa niepowiadomienia - mówi rzecznik prokuratury Maciej Kujawski. Prokuratora uznała, że związek nie miał obowiązku donosić.

- Ale miała obowiązek zająć się sprawą - twierdzi mec. Naumann.

- Uważam, że przynajmniej powinniśmy sprawdzić, czy to zjawisko ma miejsce i na czym polega - potwierdza prok. Kujawski.

Sprawdzać trenerów

- Oczywiście, że prokurator powinien wyjaśnić tę sprawę - mówi Maria Keller-Hamella, psycholog z fundacji Dzieci Niczyje pracującej z dziecięcymi ofiarami przemocy.

- W sporcie jak np. w harcerstwie powinny być procedury chroniące dzieci, począwszy od sprawdzenia, czy trener nie był karany. Trener to osoba szczególnego zaufania, dla dzieci ważniejszy niż rodzice. Z podobną sprawą się nie spotkałam, ale o trenerach wykorzystujących seksualnie dzieci wciąż się słyszy: karateka, trener ping-ponga, tańca, pływania - mówi psycholog.

- To, co słyszę, przekracza wszelkie normy i kłóci się z moim doświadczeniem, a przez ponad 30-lat byłem blisko zawodników - mówi prof. Jerzy Smorawiński z AWF. - Tradycją sportową są "chrzty" nowych zawodników. Te "obrzędy" nie sięgały niżej pasa. Jestem zaskoczony, bo pierwszy raz słyszę o takiej sprawie. Choć w mojej ocenie z punktu widzenia seksualności środowisko sportowe jest zdrowe - mówi profesor.

Obrońca trenera prosił o uniewinnienie, sam oskarżony na ogłoszenie wyroku nie przyszedł. Sąd go nie aresztował. Nie zakazał mu pracy z dziećmi. Nałożył tylko policyjny dozór, zabrał paszport. Wyrok nie jest prawomocny.

Trener będzie się odwoływał.

Ojciec Leszka po wyroku zaniemówił. Nie będzie się odwoływał.