Od kilku dni znowu płynie gaz z olbrzymich złóż Shah Deniz z dna Morza Kaspijskiego. To była dobra informacja dla Gruzji i Azerbejdżanu. Kiedy w połowie grudnia konsorcjum koncernów BP i Statoil nagle wstrzymało eksploatację złóż, Gruzja znalazła się pod ścianą. Tbilisi musiało zgodzić się na podwyżkę cen rosyjskiego gazu ze 110 do 235 dol. za 1000 m sześc., aby nie zostać zimą bez surowca. Na zakupy gazu w Iranie nie zgodziły się USA. Po odblokowaniu Shah Deniz Tbilisi jest w lepszym położeniu . Dostanie w tym roku z kaspijskich złóż część gazu zamówionego przez Turcję i prawie dwa razy tańszego niż z Rosji. Także Azerbejdżan, który uznał, że rosyjski gaz jest za drogi, i nie zamówił go w tym roku, zrekompensuje to sobie surowcem ze złóż eksploatowanych przez BP. Ale Gazprom nie ma powodów do narzekań. Ma więcej gazu na eksport na Zachód, a przede wszystkim zatrzymał konkurencję kaspijskiego surowca, który pozostał na Kaukazie, zamiast trafić przez Turcję do Europy. Rywalizacja rozpali się jesienią, gdy zakończy się budowa rury, którą do Grecji ma płynąć kaspijski gaz z Turcji.