Nielegalna akcyza na stare samochody z zagranicy

Akcyza na samochody używane sprowadzane z zagranicy złamała prawo unijne - orzekł Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Ci, którzy ją zapłacili, mogą teraz żądać zwrotu części pieniędzy

Do ETS Polskę skierował Maciej Brzeziński, który sprowadził sobie z zagranicy leciwego golfa II. Zapłacił za to 855 zł podatku akcyzowego. Uruchomił lawinę, która w czwartek zakończyła się miażdżącym wyrokiem europejskiego trybunału.

Zakwestionowane przez Brzezińskiego polskie przepisy o akcyzie - obowiązujące do grudnia 2006 r. - zostały uznane za niezgodne z art. 90 unijnego traktatu.

Sędziowie ETS stwierdzili, że nie wolno bardziej opodatkowywać samochodów używanych z zagranicy, niż się opodatkowuje takie same samochody kupione w kraju. A tak właśnie robiła Polska. Przepis był dyskryminujący i dlatego od samego początku nielegalny - uznał ETS.

Wszyscy, którzy zapłacili nielegalną akcyzę, teraz mogą domagać się zwrotu jej części.

Maciej Brzeziński: - Poczułem się oszukany, kiedy po naszym wejściu do UE polskie władze celne kazały mi płacić za sprowadzony samochód coś na kształt cła. Chciałbym, żeby dla stanowiących prawo w Polsce ten wyrok ETS był jakąś nauczką.

Wyrok jest wiążący dla okresu od 1 maja 2004 r. (gdy Polska weszła do UE) do momentu wygaśnięcia kontrowersyjnych przepisów (grudzień 2006).

Polska nie jest jedynym krajem, w którym istniały przeszkody w sprowadzaniu samochodów. Podobne bariery były (lub wciąż są) w Danii, na Cyprze, Malcie, w Czechach, Rumunii i na Węgrzech. W zeszłym roku Komisja Europejska zaczęła podejrzewać, że przepisy w Austrii - która do UE należy od dekady - w ogóle nie pozwalają zarejestrować używanych aut sprowadzonych z innych państw UE.

Przeciwko wszystkim tym państwom Komisja wszczęła procedury o naruszenie prawa.

Polski rząd zmienił przepisy o akcyzie. Ale wciąż jest na widelcu Brukseli. Komisja podejrzewa, że także inne, obowiązujące od lat polskie przepisy mogą być dyskryminujące. Komisji nie spodobało się to, że samochody używane sprowadzane z zagranicy muszą być poddawane bardziej szczegółowym i kosztownym badaniom technicznym niż podobne samochody używane kupione i zarejestrowane w kraju. Także w tej sprawie Bruksela rozpoczęła przeciwko Polsce postępowanie o naruszenie unijnego prawa. Wyższe opłaty za kontrolę używanych aut są też w Irlandii, ale KE nie wzięła dotąd tego kraju pod lupę.

Stawki podatku akcyzowego zależne od wieku pojazdu wprowadził wiosną 2002 r. rząd Leszka Millera. W maju 2004 r. Ministerstwo Finansów oficjalnie zapewniało, że akcyza jest zgodna z przepisami UE. Teraz ten resort podchodzi ze spokojem do wyroku. - ETS nie zakwestionował akcyzy od samochodów, a jedynie wyższe stawki tego podatku dla starszych samochodów. Nie musimy więc zwracać całej akcyzy, tylko nadpłatę - podkreślał na konferencji prasowej wiceminister finansów Jacek Dominik. I zapowiadał: - Nie można zwracać podatku na podstawie wartości umieszczonych w fakturach. Przy zwrocie podatku będziemy brać pod uwagę wartość rynkową pojazdu.

To znaczy, że nadpłatę powinni dostać ci, którzy nie zaniżali w urzędzie celnym wartości sprowadzanych aut, aby zapłacić jak najniższy podatek. Taki proceder jest przestępstwem. Już latem 2004 r. celnicy alarmowali o masowym zaniżaniu wartości sprowadzanych do Polski aut. Według Ministerstwa Finansów np. akcyza za sprowadzane do Polski auta z rocznika 1991 powinna wynieść średnio 2,7 tys., a faktycznie płacono przeciętnie tylko 145 zł.

- Skala zwrotu będzie niższa, niż przewidywano - zapewniał Jacek Dominik, ale konkretów nie podał.

ETS zdecydował, że sposób wyliczania wysokości nadpłaty ustali sąd w Polsce. Jak nam tłumaczyli przedstawiciele Ministerstwa Finansów, możliwy jest np. taki tryb postępowania - od średniej wartości rynkowej używanego auta zostanie naliczona kwota podatku według stawek 3,1 proc. (auto z silnikiem do dwóch litrów) albo 13,6 proc. (auto z większym silnikiem). Jeżeli kwota ta będzie niższa od faktycznie zapłaconego podatku, to fiskus zwróci nadpłatę. - Oczywiście będą możliwe zwroty większych kwot, jeśli ktoś udowodni, że sprowadził auto po wypadku, o wartości niższej od rynkowej - uważa rzecznik Ministerstwa Finansów Jakub Lutyk.