Chcą odszkodowania, bo pies nastraszył policjanta

Policja nie odpuści Teresie Puchale słonego rachunku wystawionego za psa, który przed kilkoma laty nastraszył policjanta z Lublińca. Komenda w Lublińcu przypomniała sobie o kolejnych 2 tys. zł długu, który przekroczył już 24 tys .

Sprawę Puchały po artykule "Gazety" w listopadzie 2006 r. nagłośniono w innych mediach. Na internetowych forach domagano się darowania kobiecie kary. Dyrektor biura prawnego KGP Mariusz Róg odesłał prośbę pani Teresy o umorzenie długu do Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. - W obecnym stanie faktycznym brak jest podstaw do umorzenia roszczeń - odpisał na początku stycznia pełniący wtedy obowiązki szefa śląskiej policji inspektor Marek Karolczyk.

Co więcej, komenda powiatowa w Lublińcu przypomniała sobie, że pięć lata temu poniosła koszty postępowania odwoławczego do sądu w Gliwicach. "Postępowanie zostało rozszerzone o kwotę 2 tys. zł" - zakomunikował 27 grudnia lubliniecki komornik Puchale. - To chyba kara policji za to, że napisała o mnie "Gazeta", a potem pokazała telewizja - ubolewa pani Teresa. Czeka na odpowiedź od ministra Ziobry. Liczy na interwencję ministra sprawiedliwości i wniesienie kasacji od wyroku do Sądu Najwyższego.

Strachliwy policjant

Perypetie Puchały opisaliśmy w listopadzie ubiegłego roku. W 2000 r. st. sierż. Wojciech P. wszedł służbowo na podwórko Puchałów w domu w Herbach. Gdy otworzył furtkę, w jego kierunku wybiegł pies domowników. Policjant przestraszył się czworonoga, potknął się i upadł. Potem wstał, załatwił, co miał załatwić, i poszedł. Po kilku godzinach wrócił z innym funkcjonariuszem, twierdząc, że na podwórku Puchałów doznał urazu. - Miał obwiązany łokieć, a potem wyszło, że złamał nadgarstek - mówi pani Teresa. Za brak nadzoru nad psem (zbyt długi łańcuch i brak ostrzegawczej tabliczki na furtce) Puchała zapłaciła mandat. - Wtedy zrobiłam to dla świętego spokoju, dziś wiem, że to było przyznanie się do winy, której nie popełniam - dodaje kobieta. Po wizycie na posesji w Herbach policjant kurował się półtora miesiąca. Za ten czas wypłacono mu z policyjnego funduszu wynagrodzeń 4789 zł i 2599 zł odszkodowania. Komenda w Lublińcu zażądała zwrotu tych pieniędzy od właścicieli psa - małżeństwa Puchałów.

Sądowa batalia

W 2001 r. Sąd Rejonowy w Lublińcu odrzucił policyjny pozew. Sąd nie uwierzył, że pies rzucił się na policjanta. Komenda w Lublińcu nie dała za wygraną i odwołała się do Sądu Okręgowego w Gliwicach. W tym czasie Puchała nie mieszkała już w Herbach, była w trakcie sprawy rozwodowej. Jej mąż, na którego adres przychodziły pisma sądowe, nie poinformował jej o sporze z policją. Proces w Gliwicach odbył się bez niej. Tym razem sąd przyznał rację policji. W marcu 2002 r. prawomocnym wyrokiem nakazał małżeństwu Puchała zapłacić solidarnie komendzie policji w Lublińcu żądaną kwotę i odsetki. - Ze względu na sprawę rozwodową poprosiliśmy komornika o wstrzymanie egzekucji - mówi pani Teresa. Komornik się zgodził, a przez parę lat policja nie upominała się o pieniądze. Dopiero jesienią ub. roku Puchała otrzymała zawiadomienie o wszczęciu egzekucji. Kwota z odsetkami to 17 tys. zł. W stosunku do jej byłego męża policja już w lipcu ub. roku zrezygnowała z dochodzenia roszczeń. - On nie pracuje, mnie komornik znalazł przez ZUS - dodaje Puchała, która zarabia niepełna tysiąc złotych brutto. Jest samotna, wynajmuje mieszkanie. - Mój majątek do stary telewizor i rower, którym dojeżdżam do pracy - napisała do Komendy Głównej Policji, prosząc o odstąpienie od egzekucji.

Policja dostanie grosze

Do jej pracodawcy trafiło już pismo komornika o zajęcie jej styczniowego wynagrodzenia na poczet długów wobec policji. Z odsetkami jest to już ponad 24 tys. zł. Według przepisów komornik musi dłużnikowi pozostawić co najmniej 936 zł wynagrodzenia brutto. Pensja pani Teresy przekracza tę kwotę o 12 zł.

- To znaczy, że komornik będzie egzekwował dług tylko z tych 12 zł. Biorąc pod uwagę inne koszty, w tym przelewów bankowych, na konto policji trafi ok. 2 zł miesięcznie. Nikomu się taka egzekucja nie opłaca, a wręcz ośmiesza organy państwa - podsumowuje Jolanta Żołna, przewodnicząca Izby Komorniczej w Katowicach.