Zima, jak każdy widzi, bardziej przypomina wczesną wiosnę niż zimę. Dlatego musiałem ograniczyć jedną z moich ulubionych zimowych aktywności, czyli dokarmianie ptaków. Ot, troszeczkę ziaren słonecznika i to wszystko.
I pogoda, i małe ilości pokarmu sprawiają, że za oknem kręcą mi się tylko sikory bogatki oraz pewien kowalik. Jeżeli za chwilę nie spadnie śnieg i nie ściśnie mróz, to właśnie po kowaliku można się spodziewać pierwszych godów. Należy on do jednych z najwcześniej lęgnących się ptaków, których śpiew można usłyszeć w lutym, a nawet w styczniu. Zresztą w czasie mojego niedawnego pobytu na południu Polski wydawało mi się, że już kowalika słyszałem.
- Wczesny lęg umożliwia kowalikom żyjącym w Puszczy Białowieskiej idealne zsynchronizowanie wychowu młodych z wysypem gąsienic - tłumaczy dr Patryk Rowiński ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Dziupli, w których wychowują się małe kowaliki, nie sposób porównać z żadnymi innymi zajmowanymi przez jakiekolwiek inne ptaki. Najczęściej znajdują się w drzewach liściastych, np. w miejscu, z którego obłamała się gałąź. Przy tym nie są to drzewa spróchniałe, ale żywe. - To niezwykle przestronne dziuple, w których mogłoby się pomieścić kilka lęgów, a nie jeden - opowiada dr Rowiński.
Po co kowalikom takie salony? Otóż większa dziupla to większa odległość od otworu wlotowego do dna, a więc większe bezpieczeństwo. Natomiast domek w żywym drzewie mniej naraża kowalika na wizytę dzięciołów, które wolą przeszukiwać drzewa martwe.
Poza zaletami są też jednak problemy. Pierwszy to otwór wlotowy - duży w przypadku dużej dziupli. Kowaliki radzą sobie z tym w sposób niespotykany u innych naszych ptaków. Oblepiają otwór mieszanką gliny ze śliną, zwężając go do średnicy blisko 3 cm. Po takim zamurowaniu dziupla nadaje się wyłącznie dla kowalików i mało który ptak potrafi je z niej przepędzić. Wśród ornitologów z Puszczy Białowieskiej krąży opowieść o kowalikach, które przez przypadek zamurowały sowę włochatkę.
Drugi problem polega na tym, że żywe drzewo ciągnie soki i taka dziupla jest bardzo wilgotna. Kowaliki się tym jednak nie przejmują i budują gniazdo tak, by izolowało pisklęta od wilgoci. Najpierw do dziupli znoszą drobne suche drewienka, a potem płatki kory, które na wierzchu są cienkie i miękkie. Dlatego gdy tylko samica zostawia na chwilę młode, te natychmiast nikną pod korą.
Te wszystkie zabezpieczenia sprawiają, że straty w lęgach kowalików sięgają zaledwie 25 proc. U innych ptaków są niemal dwa razy większe.