Sceptycy przestrzegali przed ekranizacją, twierdząc, że sztuka operująca obrazem i dźwiękiem nie będzie w stanie oddać zapachu. To niby prawda, ale literatura operująca słowami też się do tego specjalnie nie nadaje, a Süskind się tym jakoś nie przejął. Sam Tykwer zaś znalazł całkiem sugestywny ekwiwalent zapachu w żywych, intensywnych obrazach - ryby na XVIII-wiecznym paryskim targu (gdzie przyszedł na świat geniusz zabójca) zdają się naprawdę cuchnąć.
"Przez zapach można rozpoznać osobowość" - wywiad z reżyserem filmu Tomem Tykwerem
Grenouille (Whishaw) dzieciństwo spędził w ponurym sierocińcu, potem wykonywał niewolniczą pracę w garbarni, nim jego niezwykły talent znalazł zastosowanie w pracowni słynnego, choć nieco podupadłego wytwórcy perfum (Hoffman). Grenouille potrafił tam bez żadnego wysiłku przyrządzić dowolny, cudowny aromat , ale ambicje miał większe: chciał wydestylować zapach kobiecego ciała, zapach piękna, zapach miłości. Jego obsesyjne pragnienie narodziło się w momencie, gdy - jeszcze nieumyślnie - uśmiercił na ulicy urodziwą dziewczynę, a rozwinęło się w pełni, gdy przeniósł się do ówczesnej stolicy kosmetyków, małego miasta Grasse na południu Francji. Tu zamordował kilkanaście młodych kobiet, traktując je wyłącznie jako ingrediencje do komponowanego przez siebie zapachu doskonałego, absolutnego...
Tykwer pokazuje Grenouille'a jako człowieka zmysłowej monoidei, która zamknęła przed nim drogę do zewnętrznego świata i uniemożliwiła normalne z nim porozumienie - czy to przez miłość, czy bodaj współczucie. Jest on tutaj wybitnie utalentowanym socjopatą, potworem, artystą, wcielonym Złem, człowiekiem bez właściwości (sam nie wydziela żadnego zapachu), świętym dzikusem, niewinnym dzieckiem... a grający go angielski aktor Ben Whishaw znakomicie oddaje wieloznaczność tego milczącego, zamkniętego w sobie monstrum. Nie wiadomo nawet, czy jego pierwsza, niezamierzona ofiara była jego "prawdziwą miłością", a wszystkie późniejsze zabójstwa próbą rozpaczliwego jej unieśmiertelnienia (choć i taka przewrotna sugestia tu pada). Zaiste, skomplikowane bywają stosunki między Erosem i Tanatosem.
Także wieloznaczny jest i sam film: niby to tylko bardzo mroczny, XVIII-wieczny thriller, ale prowokujący do metaforycznych odczytań: nie tylko o potęgę feromonów tu idzie, i nie tylko o niepoświęcanie dla najpiękniej wyglądającej idei ludzkiego życia, i nie tylko o manipulowanie tłumem i uwodzenie mas... Niecodzienny film, który bywa nierówny (są sceny o wielkiej sile i niemal magiczne, są też graniczące ze śmiesznością) i któremu przydałoby się więcej ironii (obecnej tylko w głosie narratora historii), a mniej literalnej dosłowności obrazów. Kogo nie odstrasza makabryczność historii, niech idzie.
Seans pachnącej iluzji - artykuł Tadeusza Sobolewskiego
Niemcy, Francja, Hiszpania 2006 (Perfume: The Story of a Murderer). Reż. Tom Tykwer. Aktorzy: Ben Whishaw, Dustin Hoffman, Alan Rickman, Rachel Hurd-Wood