Jeffrey Pino, prezes Sikorsky Aircraft Corp., ogłosił wczoraj, że jego firma podpisała już umowy zakupu 100 procent udziałów. Za blisko 300 mln zł Amerykanie kupują nie tylko mieleckie zakłady lotnicze, ale spłacą zobowiązania wobec Agencji Rozwoju Przemysłu (obecnego właściciela), zainwestują w nowe linie technologiczne, a resztę przeznaczą na pakiet socjalny dla 1500-osobowej załogi. - Możliwe, że firma zmieni nazwę i wkrótce będzie nazywać się "Mielec-Sikorsky" - mówił Jeffrey Pino. - Załoga może liczyć na dobre pensje. Nie tylko wynegocjowane, coroczne podwyżki, ale dodatkowe zwyżki, jeśli zwiększy się wydajność.
Już za rok z mieleckich taśm montażowych zjeżdżać mają kabiny do supernowoczesnych śmigłowców wojskowych Black Howk, a od 2010 r. kompletne egzemplarze, które stąd będą eksportowane na cały świat. Amerykańska firma określa docelową roczną produkcję na minimum kilkaset egzemplarzy. Jeffrey Pino zapewnił, że dotychczasowa produkcja polskich samolotów Skytruck będzie kontynuowana.
Z transakcji zadowolony jest minister skarbu Wojciech Jasiński. - Mieleckie zakłady mają potężny potencjał. To kilkudziesięcioletnie doświadczenie i wysoko wykwalifikowana kadra. Teraz ten potencjał zostanie wykorzystany w pełnym zakresie. Skorzysta nie tylko gospodarka w mieście, ale i ludzie, którzy będą mogli się tu naprawdę realizować zawodowo - mówił wczoraj.
Dlaczego amerykański potentat zainwestował na Podkarpaciu? Jeffrey Pino nie ukrywa, że głównym celem było wdarcie się na europejski rynek lotniczy. Po przystąpieniu do Unii Europejskiej Polska stała się bardzo atrakcyjnym miejscem do utworzenia amerykańskiego przyczółka lotniczego. Atutem Podkarpacia jest koncentracja przemysłu lotniczego, Uniwersytet Rzeszowski jako zaplecze naukowe, a przede wszystkim doświadczona, wysoko wykwalifikowana załoga.
Do finalizacji zakupu ma dojść jeszcze w tym kwartale. Sikorsky Aircraft Corp. czeka już tylko na niezbędne zgody administracyjne.