Poszło o leczenie 62-letniego pana Stanisława. Niedawno lekarze wykryli w jego wątrobie trzy ogniska nowotworowe. - Były zbyt duże, by przeprowadzić transplantację wątroby połączoną z chemioterapią - mówi dr Pisula. Lekarz szukał jednak ratunku. Radził się kolegów z Kliniki Chirurgii na Francuskiej w Katowicach. Dzwonił do Warszawy. Wszędzie wskazywano, że nowotwór jest już zbyt rozległy, by stosować standardowe leczenie. Ale Szpital Dzieciątka Jezus w Warszawie stosuje metodę termoablacji, czyli wypalenia ognisk nowotworowych. Tu zgodzili się przyjąć pana Stanisława.
- Cieszyłem się, że się udało. Kilka godzin później nie miałem już pracy - opowiada Pisula.
Powód: konflikt z doc. Włodzimierzem Mazurem, którego Śląska Akademia Medyczna wybrała na szefa Kliniki Chorób Zakaźnych w chorzowskim szpitalu. Mazur w przeciwieństwie do Pisuli i innych lekarzy z oddziału nie jest specjalistą chorób zakaźnych. Nie miał oficjalnej nominacji na stanowisko ordynatora. Mimo to za przyzwoleniem dyrekcji rządził oddziałem. Tym razem zakwestionował leczenie zaproponowane 62-latkowi, bo nie było z nim konsultowane.
Pisula został wezwany do kadr. Tam czekało na niego podpisane już przez dyrektor Jolantę Karlicką-Chmiel zwolnienie z pracy. - Zapytałem o powody. Usłyszałem, że nie muszą mi ich podawać - mówi lekarz.
Pacjenci byli zdruzgotani. W listach do dyrektorki i marszałka województwa, któremu podlega szpital, pisali: "Jak mogą pacjenci zdrowieć, gdy muszą borykać się z takimi problemami, jakimi są zwolnienia najlepszych lekarzy!". Przedstawiciele stowarzyszenia Prometeusze skupiające chorych na żółtaczkę B i C poprosiło o spotkanie. - Przypadek dr. Pisuli nie jest pierwszy. Jeśli tak dalej pójdzie, rozwalą świetny zespół, a my stracimy najbardziej oddanych nam specjalistów - mówili (proszą o anonimowość ze względu na zakaźną chorobę).
Doc. Mazur odmówił rozmowy z "Gazetą". Dyrektor Karlicka-Chmiel nie znalazła czasu. Przysłała tylko dwuzdaniowe oświadczenie z informacją, że urząd marszałkowski zajmuje się sprawą.
Wicemarszałek Grzegorz Szpyrka powiedział nam, że zarządził w szpitalu kontrolę. Kontrolerów jednak nie wysłał. Przekazał tylko dyrektorce dokumenty przedstawione mu przez związkowców i kazał się do nich ustosunkować.
Pierwszy artykuł "Gazety" o zwolnieniu lekarza za pomoc choremu wywołał burzę w internecie. Pisali pacjenci i lekarze.
ŚAM postawiła na swoim. W środę doc. Włodzimierz Mazur dostał oficjalną nominację na kierownika oddziału, choć nie spełniał jednego z warunków konkursu, czyli specjalizacji "zgodnej z zakresem działania kliniki".
- Według naszych informacji doc. Mazur ma dobry kontakt z zespołem. Będzie świetnym ordynatorem - zapewnia Iza Koźmińska-Rzeczkowska, rzeczniczka ŚAM.
Minister zdrowia Zbigniew Religa jest oburzony: - Za szukanie ratunku dla śmiertelnie chorego kierownik powinien dać lekarzowi pochwałę, a nie wyrzucać go z pracy, bo mu o tym ratunku powiedział. Wyrażam najwyższe uznanie wobec tego zwolnionego lekarza.
Prawo nie daje ministrowi żadnych narzędzi do ingerowania w sprawy szpitala poległego marszałkowi. Religa twierdzi jednak, że trzeba zmienić system. - Trzeba rozwalić ordynatorsko-profesorski system w polskich szpitalach, bo to zabija inicjatywę lekarzy. Tytuł docenta czy profesora wcale nie znaczy, że się lepiej leczy ludzi - mówi minister.
Pan Stanisław wczoraj zaczął leczenie w Warszawie. Pisula wie już, że nie wróci do pracy w Chorzowie, ale niczego nie żałuje: - Ważne, że chory będzie leczony.