Jurek Owsiak: WOŚP to nie jest zryw dla zrywu

Nie sztuką jest zrobić karnawał brazylijski w Brazylii. Sztuką jest zrobić go w Polsce, w środku zimy. I my to robimy - rozmowa z Jurkiem Owsiakiem organizatorem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Marcin Babko: - Na co zbieramy pieniądze w tym roku?

Jurek Owsiak: - Ten finał po raz drugi będzie poświęcony ratowaniu życia dzieci poszkodowanych w wypadkach. Ilość sprzętu który kupiliśmy poprzednio, nie zaspokoił wszystkich potrzeb. Więc warto jeszcze zbierać na to pieniądze. To będzie sprzęt kosmiczny, z najwyższej półki. Wybraliśmy 36 ośrodków chirurgii urazowej z całej Polski, które mogą ratować natychmiast życie dzieci.

- Od zawsze finał jest najbardziej nagłaśnianym wydarzeniem związanym z Orkiestrą

- Dzięki temu możemy mówić o rzeczach ważnych. Chwalimy się naszymi programami medycznymi, w kilku jesteśmy najlepsi na świecie. Ale także chcemy coś przekazać. Od ośmiu miesięcy prowadzimy program nauki pierwszej pomocy w klasach nauczania początkowego. Gdy go zapowiadaliśmy, wzbudzał ogromne emocje, zwłaszcza wśród posłów PIS-u. Bali się co to będzie, jak Owsiak wejdzie do szkoły. Ale ja poszedłem do nauczycieli. Jest super. Nauczyciele uczą się rewelacyjnie, przekazują tę wiedzę dzieciakom. 250 tysięcy dzieci nauczyło się podstaw pierwszej pomocy. To cały program finansowany przez nas: od podręczników po pomoce naukowe. Tego nie zrealizuje żadne ministerstwo. Nam się to udało. Przy okazji mówimy: hej Polacy, nie umiecie udzielać pierwszej pomocy. Nikt was tego nie uczy. A w dzisiejszym świecie jest to temat numer jeden.

- W popularyzacji tych działań od zawsze pomagała telewizja

- Od początku, jeszcze jak robiliśmy to z Walterem Chełstowskim, Finał Orkiestry był pomyślany jako akcja medialna. Przez 14 lat, w dużej mierze dzięki przekazowi telewizyjnego zebraliśmy i wydaliśmy blisko 75 milionów dolarów na sprzęt medyczny. W dzień finału telewizja pełni swoją powinność: naprawdę jest publiczna. Oczywiście nie musi cały czas zajmować się takimi akcjami. Telewizja ma być rozrywkowa i przygodowa, ale ma też uczyć.

Na świecie nie ma takiej akcji o wymiarze narodowym. Akcji, która w 40-milionowym narodzie skupiałaby prawie wszystkich, nawet jeśli niektórych negatywnie. To właśnie dzięki telewizji wszyscy wiedzą o co w tym chodzi. Telewizja daje poczucie narodowej jedności. Ludzie czują, że biorą udział w tej samej zabawie, tworzą ten sam klimat, są podobni w swoich radościach. Widzą, że podobnie bawią się Polacy w Chicago, Dublinie, Londynie. Mają poczucie: zrobiliśmy coś wielkiego. Że to nie jest zryw dla samego zrywu. Bo efekty istnieją i funkcjonują.

- W tym roku transmisja z finału będzie krótsza...

- Nowi ludzie, którzy przyszli do telewizji, stwierdzili, że to jest powtórka z rozrywki, że co roku pokazujemy to samo i tak samo. Więc równie dobrze możemy tego pokazać mniej. Dla mnie jest to totalne dyletanctwo osób, które z przypadku, tak jak wiatr zawieje, pokazują się w miejscach, gdzie trzeba czasu, żeby coś zrobić. Rewolucje obliczone na pół roku robią więcej złego niż dobrego. Mam pokazać coś nowego? Nie wepnę sobie strusiego pióra i nie będę biegał po złotych schodach.

Myślałem, że na 15. finał usłyszę, że telewizja chce nam czas podwoić. Dlaczego nie oszaleć, nie zwariować, nie stanąć na głowie i pokazać ludziom: tak się bawimy, tak to wygląda. A oni z naszych corocznych ponad ośmiu godzin obcięli prawie 2 godziny. Dali jakąś monstrualną ilość czasu od godz. 22.30 - a nie o to chodzi, wtedy jest już za późno. A w ciągu dnia, w najważniejszym dla nas czasie, z transmisji ponad godzinnych musieliśmy zejść do 25 minut. Takie czasy przyszły. Ale nawet jak dojdzie do tego, że mi dadzą tylko godzinę, to będę to robił. A jak nie dadzą nic, to stanę pod kolumną Zygmunta i też będę robił swoje. Telewizja jest państwowa, a to przecież państwo z Orkiestry ma najwięcej. Czuję gorycz, kiedy ktoś nie znający się kompletnie na telewizji, wyciąga wnioski w rodzaju "to już było". Więc mówię im: puśćcie transmisję z zeszłego roku. Te same spodnie mam, te same okulary, ta sama koszula. Różnię się od Jurka Owsiaka sprzed 15 lat, ale nie sprzed roku. Puśćcie to i tylko dajcie inne napisy. Tu nie chodzi o kreację orkiestry czy Jurka Owsiaka. Po 15 latach my tego nie potrzebujemy. Chodzi o to, żeby 20 ośrodków pokazać nie w minutę, ale choćby w trzy. Żeby te miasta zahuczały ze swoich rynków. To się układa na obraz wesołej Polski.

Relacja z 15 finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - TVP2, niedziela od 10.10