O gwałtownym spadku popularności franka mówią dane z największego naszego banku detalicznego PKO BP. W I kwartale udział nowych kredytów we frankach wynosił tam 62 proc., w II kwartale spadł do 55 proc., a w III do 41 proc. Podobny odwrót od franka obserwują też BGŻ i Kredyt Bank.
Bankowcy tłumaczą to wzrostem stóp procentowych w Szwajcarii i coraz bardziej powszechnym korzystaniem z usług doradców finansowych. Ci radzą klientom: proszę zwrócić uwagę na ryzyko kursowe, bezpieczniej jest zadłużać się w walucie, w której dostaje się pensję. Chcąc uniknąć tego ryzyka, coraz więcej osób wybiera kredyty złotowe, choć raty od kredytów we frankach są wciąż niższe.
Dokładnych danych nie ma, ale branża bankowa szacuje, że dotychczas z grubsza aż dwie trzecie kredytów hipotecznych Polacy zaciągnęli właśnie we franku. Gdy podejmowali kilka lat temu decyzję o wyborze waluty, wydawała się ona oczywista. Raty we frankach były niższe niż te od kredytów w złotówkach. Powodem była ogromna dysproporcja w poziomie stóp procentowych. Nieco ponad dwa lata temu główna stopa wynosiła w Szwajcarii 0,75 proc., podczas gdy w Polsce aż 6,5 proc. Ale w ostatnim roku Szwajcarzy systematycznie podnosili stopy, a nasza Rada Polityki Pieniężnej je obniżała. W efekcie główna stopa w Polsce jest obecnie na najniższym poziomie w historii - 4 proc. A w Szwajcarii wynosi już 2 proc. Szwajcarzy, walcząc z groźbą rosnącej inflacji, aż czterokrotnie podnieśli w 2006 r. stopy o "ćwiartkę". Z tego powodu według wyliczeń firmy doradczej Expander rata miesięczna dwudziestoletniego kredytu we franku o równowartości 200 tys. zł wzrosła o blisko 100 zł.
W kiepskich nastrojach żegnają 2006 r. posiadacze kredytów w euro. Europejski Bank Centralny podniósł cenę kredytu aż pięciokrotnie do 3,5 proc. W efekcie rata wyrażona w złotych rosła jeszcze szybciej niż w wypadku pożyczki we franku. Co gorsza, europejscy bankierzy sygnalizują kolejne podwyżki w Eurolandzie w przyszłym roku z powodu coraz szybciej rozwijającej się gospodarki. To zła wiadomość także dla posiadaczy kredytów we frankach, bo decyzje EBC pilnie śledzą Szwajcarzy i starają się naśladować ich ruchy. Analitycy przewidują, że o kolejną "ćwiartkę" podniosą stopy już w marcu.
Co mają robić dewizowi kredytobiorcy? Analitycy radzą, aby w wypadku kredytów sprzed kilku lat, gdy marża banku często sięgała dwóch procent, renegocjować jej wysokość. W ten sposób można zrekompensować sobie wzrost stóp, które - oprócz bankowej marży - są drugim składnikiem raty kredytu. Osobom decydującym się na kredyt teraz doradzają, by wybrali złotego, ale ostrzegają, że i u nas kończy się era taniego pieniądza. Szybki wzrost gospodarki i płac grozi wzrostem inflacji i RPP w 2007 r. prawdopodobnie podniesie stopy, co zwiększy raty w złotych.
Ale jest i dobra wiadomość. Niezależnie od tego, w jakiej walucie klient banku wziął kredyt, to była to opłacalna decyzja, biorąc pod uwagę oszałamiający wzrost cen nieruchomości. Według danych z portalu Tabelaofert.pl w Warszawie średnia cena metra kwadratowego wzrosła od stycznia do listopada o 45 proc. (do 7290 zł), w Krakowie - 66 proc. (7182 zł), a w Poznaniu - 21 proc. (4324 zł).