Wigilia dla Janowskich

Świąteczny prezent inny niż wszystkie - sąsiedzi zafundowali Janowskim miejsca w hotelu. Tylko tak można było nakłonić gdański sąd rodzinny, by na Wigilię puścił córki do rodziców.

Gdański sąsiad Janowskich Paweł Nowacki cieszy się jak dziecko. - Nie mogliśmy na to spokojnie patrzeć - mówi. - W Polsce są tysiące rodzin, gdzie dzieci żyją w strachu, biedzie i poniżeniu, a urzędnicy uparli się właśnie na Janowskich. Nikt tu w okolicy nie przełknąłby wigilijnego karpia, gdybyśmy im nie pomogli.

O sytuacji Janowskich pisaliśmy już wcześniej - rodzice nie piją, dzieci są z nimi silnie związane emocjonalnie. Mimo to 12-letnią Izę i 15-letnią Anię sąd rodzinny umieścił w ośrodku szkolno-wychowawczym z powodu niezaradności życiowej matki i ojca.

- Mieszkają w baraku, warunki mieszkaniowe są złe, wręcz groźne - mówi sędzia Hanna Ostaszewska. - Rodzice wiedzieli, co muszą zmienić, by nie stracić dzieci. Czekaliśmy od kwietnia, bezskutecznie. Przed zimą musieliśmy zabrać dziewczynki.

Ostatnio Piotr i Halina Janowscy poprosili sąd o przepustkę dla córek na święta. Odpowiedź była odmowna ze względu na brak poprawy sytuacji bytowej rodziny. Wczoraj rano odrzucona została też propozycja znajomego Janowskich, że na Boże Narodzenie przygarnie całą rodzinę do swojego domu. Z punktu widzenia sądu okazało się to jednak niemożliwe, bo człowiek ten ma niewyjaśnioną jeszcze sprawę prokuratorską.

Janowskim zaproponowano, by Wigilię spędzili z córkami w ośrodku szkolno-wychowawczym. Odpowiedzieli, że chcą mieć święta jak każda normalna rodzina. Z odsieczą przyszli sąsiedzi.

- Zebraliśmy dla nich ponad tysiąc złotych na prezenty - opowiada Paweł Nowacki. - Wyszło na to, że najbardziej potrzebują nietypowego upominku.

Sąsiedzi zafundowali czteroosobowy pokój z łazienką w kościelnym Domu Pielgrzyma. Janowscy będą tam do 2 stycznia. Święta szykują im się wyjątkowo bogate - pieniądze i prezenty dostali od poruszonych ich historią czytelników "Gazety".

Stypendium córkom przyznała też nauczycielska "Solidarność" Regionu Gdańskiego.

- Nie wiedzieliśmy, że jest tylu dobrych ludzi - mówi oszołomiony Piotr Janowski.

2 stycznia dziewczynki muszą wrócić do ośrodka.

- Nie będę ich tam trzymać, jeśli tylko mieszkanie będzie odpowiednio wyremontowane - zapewnia sędzia Ostaszewska. - I przynajmniej jedno z rodziców musi mieć zatrudnienie. Na razie oferty pracy były przez nich odrzucane. Może państwo Janowscy zrozumieją, że w ten sposób przyszłości córkom nie zapewnią.