PiS blokuje poszerzanie Rzeszowa

?PiS musi odejść", ?Nie niszczcie Rzeszowa" - skandowali wczoraj w Rzeszowie uczestnicy manifestacji, która odbyła się pod siedzibą tej partii. - Przyszliśmy tu, bo mamy już dość marginalizacji miasta przez polityków PiS - mówili.

Manifestowało około 100 osób, głównie studenci i młodzież. Powodem protestu jest projekt MSWiA dotyczący wstrzymania poszerzenia Rzeszowa.

Przyłączanie nowych terenów do miasta rozpoczęło się cztery lata temu. To był pomysł prezydenta miasta Tadeusza Ferenca (członek SLD, w ostatnich wyborach na prezydenta, które też wygrał, startował jako kandydat niezależny). - Rzeszów jest w Polsce trzecim miastem co do gęstości zaludnienia. Miasto się dusi, inwestorzy się pojawiają, ale nie mamy terenów, na których mogliby inwestować. Miasto musi się powiększać. Ostatni raz zmieniono granice Rzeszowa ponad dwadzieścia lat temu - mówi Ferenc.

Od 1 stycznia 2007 roku do Rzeszowa miały być przyłączone: sołectwo Zwięczyca i część sołectwa Przybyszówka. Ale okazało się, że MSWiA przygotowało projekt wstrzymania poszerzenia, który bardzo szybko zatwierdził rząd. Nie poinformowano o tym ani miasta, ani przyłączanych gmin.

Sprawa wyszła na jaw, kiedy 19 grudnia do Warszawy z protestem wybrali się mieszkańcy sołectw i żądali przyłączenia do Rzeszowa. - Nasz wyjazd okazał się niepotrzebny, bo decyzja zapadła 7 grudnia, bez naszej wiedzy. To zamach na demokrację. W ministerstwie mówiono, że chodzili za tym posłowie - mówił Czesław Chlebek, mieszkaniec podrzeszowskiej Przybyszówki.

Protestujący wczoraj pod siedzibą rzeszowskiego PiS są pewni, kto stoi za zablokowaniem rozszerzenia Rzeszowa. - Protestujemy przeciw polityce PiS wobec Rzeszowa. Politycy tej partii mszczą się za to, że w Rzeszowie wybory wygrał Tadeusz Ferenc, a nie ich kandydat. Dlatego chcą marginalizować nasze miasto - mówił Michał Cegliński, student Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.

Lokalni politycy PO, PSL i SLD jako winnych zablokowania rozszerzenia Rzeszowa wskazują podkarpackich posłów PiS, m.in. Andrzeja Szlachtę i Stanisława Ożoga. Pojawia się również nazwisko samego Marka Kuchcińskiego, szefa klubu parlamentarnego PiS. - Nie wierzę, że nic wcześniej o tym nie wiedział - uważa Jan Tomaka, poseł PO. Kuchciński był dla nas wczoraj nieuchwytny. A Ożóg i Szlachta kategorycznie zaprzeczają, by naciskali na ministerstwo.

Opozycja twierdzi, że blokowanie poszerzenia Rzeszowa odbyło się "tylnymi drzwiami". - Przecież w kraju rządzi PiS. Wystarczył jeden telefon posła do odpowiedniego człowieka w ministerstwie i sprawa została skutecznie wstrzymana. I tak pewnie mogło być - twierdzi Jan Bury, wiceprezes PSL. Inni politycy mówią, że działania PiS-owców mógł firmować prof. Michał Kulesza, który jest pełnomocnikiem starostwa powiatowego w Rzeszowie. Powiat złożył skargę do Trybunału Konstytucyjnego, twierdząc, że poszerzenie Rzeszowa odbywa się niezgodnie z prawem.

Prof. Kulesza: - Rzeszów nie jest przygotowany do poszerzenia miasta. Zachowuje się jak mocarstwo imperialne, które długopisem na mapie namalowało sobie, że przyłącza Przybyszówkę i Zwięczycę do miasta. Z gminami trzeba współpracować, a nie prowadzić wojnę.

- Pan Kulesza ignoruje fakt, że mieszkańcy tych sołectw chcą należeć do Rzeszowa. Nie jest obiektywny. Trudno, żeby był, skoro reprezentuje starostwo w ich bzdurnych wywodach - odpowiada senator PSL Aleksander Bentkowski.

Jako kolejny przykład niechęci PiS do prezydenta Ferenca opozycja podaje sprawę podziału unijnych pieniędzy w ramach programu "Rozwój Polski Wschodniej". Na jedenaście wniosków Rzeszowa Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zaakceptowało tylko jeden. - PiS nie może zdzierżyć tego, że w Rzeszowie nie ma swojego prezydenta, więc pokazuje Ferencowi miejsce w szeregu - mówi jeden z polityków PSL.