Dyrektor Wawrzyniak jest bohaterem mediów od kilku dni, kiedy to okazało się, że bez przetargu przekazał należącą do muzeum atrakcyjną działkę na warszawskim Powiślu firmie Euro City. Ta w zamian zobowiązała się wybudować wieżowiec, w którym jedno piętro miało być nową siedzibą muzeum. Inwestycja stoi w miejscu, a gruntu odzyskać nie można.
Gdy w 1973 r. ten wieloletni ambasador PRL w Indonezji, Laosie, Nepalu i Afganistanie, postanowił przekazać państwu swoje zbiory, postawił warunki. Znalazł dojście do najważniejszych osób w państwie. Opowiada, że ówczesny wicepremier Wincenty Kraśko polecił ministrowi kultury i przewodniczącemu stołecznej rady narodowej sporządzenie zadziwiającego aktu notarialnego. Zagwarantowano w nim, że Wawrzyniak zostanie dyrektorem dożywotnio.
- Wiedziałem, że przy moim charakterze za chwilę wejdę w konflikt z różnymi pacanami. Nie chciałem, żeby byle idiota, którzy zmieniają się co chwila, stawiał mnie pod ścianą - wyjaśnia dyr. Wawrzyniak.
Zapisano też, że pensja szefa nowej placówki ma być "maksymalna w polskim muzealnictwie". - Warunek dotyczący pensji wynikał z tego, że nie chciałem nisko spadać - mówi Wawrzyniak. Zapis dotyczy jednak "polskiego muzealnictwa", a w 1999 r. muzeum weszło w strukturę sejmiku województwa. - Dlatego nie zarabiam tyle, ile powinienem - ubolewa. Dziś jego pensja wynosi 3,5 tys. zł.
Najbardziej zadziwiający jest jednak ostatni zapis. - Wawrzyniak zagwarantował sobie, że jego następcą będzie któreś z jego dzieci. - Pod warunkiem że będzie posiadało odpowiednie kwalifikacje moralne i merytoryczne - uściśla dyrektor muzeum.
Choć czworo dzieci Wawrzyniaka jest z wykształcenia orientalistami, żadne nie chce przejąć dyrektorowania. - Nie chcą za takie pieniądze użerać się z idiotami. W takim razie będę musiał wytypować na swojego następcę kogoś z najbliższych współpracowników - przekonuje dyr. Wawrzyniak, który w tym roku kończy 75 lat.
Po zastanowieniu dodaje: - Chyba że poczekam na któreś ze swoich wnucząt. Uwagę, że akt notarialny nie przewiduje następstwa wnuków, odpiera prosto: - Ale to logiczna konsekwencja zapisu o dzieciach.
Majątek muzeum to oprócz zbiorów Wawrzyniaka także grunt na Powiślu. Kiedy dyrektor przekazywał tę działkę firmie Euro City był przekonany, że oddaje ją w dobre ręce. I choć dziś na budowie niewiele się dzieje, nadal uważa, że wykonawca dotrzyma warunków umowy. - Wprawdzie na budowie są przestoje, ale jestem absolutnie pewien, że do końca czerwca przyszłego roku biurowiec stanie - wyznaje.
Władze Mazowsza przyznają, że nad oddaniem działki nie panowały. Marszałek Adam Struzik będzie mógł wkroczyć, jeśli Euro City nie trzyma warunków umowy z dyrektorem Muzeum Azji i Pacyfiku, czyli nie wcześniej niż z końcem czerwca przyszłego roku.
Powstało w 1973 r. Od 1983 r. jego magazyny, pracownie i biura mieszczą się w dwóch niewielkich budynkach przy ul. Solec na warszawskim Powiślu. Placówka ma w swoich zbiorach ok. 18 tys. przedmiotów, m.in. kolekcję malajskich krisów, fragmenty XV-wiecznych rzeźb terakotowych z Indonezji, ubrania i nakrycia głowy plemion zamieszkujących Afganistan, nieco tkanin z Laosu, biżuterię i ceramikę z Kazachstanu oraz kamienne figury i rzeźby z Indii. Wiele z tych przedmiotów przywiózł dyrektor muzeum Andrzej Wawrzyniak, który w latach 60., 70. i 80. pracował w polskich ambasadach w Indonezji, Laosie, Nepalu i Afganistanie. Budynki na Powiślu są ciasne i zagracone, brakuje tam przestrzeni ekspozycyjnej. Wystawy i wykłady organizowane są w trzech galeriach w Śródmieściu. Tam m.in. odbyło się spotkanie z hinduskim guru Dżanglidasem Maharadżem.