Sen. Tim Johnson przeszedł operację mózgu w nocy z środy na czwartek. Wciąż jest w stanie krytycznym, choć lekarze mówią, że operacja była sukcesem. Wiadomo jednak, że w najlepszym razie powrót do zdrowia może mu zająć wiele miesięcy.
Odkąd w Waszyngtonie gruchnęła wieść o ciężkim stanie Johnsona, natychmiast zaczęły się spekulacje o konsekwencjach tego wydarzenia.
Śmierć Johnsona lub jego rezygnacja ze względu na stan zdrowia może oznaczać, że większość w Senacie odzyskają Republikanie. W przypadku wygaśnięcia mandatu senatora do czasu kolejnych wyborów (w 2008 r.) jego zastępcę wyznacza gubernator danego stanu. A gubernatorem w Dakocie Płd. jest Republikanin. Można się spodziewać, że wyznaczyłby on przedstawiciela swojej partii.
To oznaczałoby, że rozkład głosów w Senacie zmieniłby się z obecnego 51:49 dla Demokratów na 50:50. W przypadku równego rozkładu głosów o wynikach głosowań przeważa głos wiceprezydenta USA - Republikanina Dicka Cheneya.
W ten sposób Demokraci utraciliby ciężko wywalczoną w wyborach 7 listopada kontrolę nad Senatem. Partia, która ma większość, nie tylko wygrywa głosowania nad kluczowymi ustawami, ale wyznacza swoich przewodniczących komisji, którzy de facto decydują, czym zajmuje się Senat, jakie rozpatruje ustawy, jakich doradców i świadków wzywa na posiedzenia komisji i przesłuchania. Runęłaby zapowiadana przez Demokratów od dawna strategia przeprowadzenia kilku wielkich i nagłośnionych dochodzeń senackich w takich sprawach jak wojna w Iraku czy prowadzenie wojny z terroryzmem.
Oczywiście z szacunku dla senatora Johnsona i jego rodziny żaden z waszyngtońskich polityków oficjalnie nie komentuje konsekwencji jego ewentualnego odejścia. Wszyscy doskonale zdają sobie jednak sprawę, że jego wylew może doprowadzić do przesilenia.
- Cały Kapitol aż kipi od plotek, Demokraci i Republikanie czują się, jakby siedzieli na czubku szpilki - relacjonowali wczoraj korespondenci senaccy.
Przewodniczący demokratycznej większości sen. Harry Reid spędził przy Johnsonie całą noc w szpitalu. Rano stwierdził, że stan zdrowia kolegi się poprawia.
Lekarze odmawiają jednak komentarzy poza stwierdzeniami, że stan zdrowia jest krytyczny. Według ekspertów medycznych 60-letni Johnson może być bardzo długo nieprzytomny i do końca życia pozostać sparaliżowany, pozbawiony mowy itd. Jednak dopóki sam nie zrezygnuje z mandatu lub nie umrze, nie ma możliwości odwołania go.