Sejm rzutem na taśmę znowelizował w środę ustawę o gospodarce nieruchomościami, która w przyszłym roku miała podnieść poprzeczkę dla kandydatów na pośrednika lub zarządcę. Wymagane miało być wyższe wykształcenie plus studia podyplomowe (o ile ktoś nie ukończył uczelni kształcącej tego typu specjalistów). Problem w tym, że chcąc uzyskać licencję na pośrednika lub zarządcę, trzeba m.in. ukończyć specjalistyczny kurs i zdać państwowy egzamin. Niestety, wielu nie zdaje go za pierwszym podejściem. Np. w tym roku egzamin oblało już blisko 1,5 tys. kandydatów na pośredników (zdały 862 osoby) i blisko 1 tys. - na zarządców (zdało 350).
Poseł sprawozdawca Wiesław A. Szczepański (SLD) wyjaśnia, że Sejm postanowił dać tym ludziom szansę na zdobycie upragnionego zawodu. - Przygotowanie do zdobycia licencji kosztuje ich nawet 8-9 tys. zł. Te pieniądze byłyby wyrzucone w błoto - wyjaśnia Szczepański.
Z naszych informacji wynika, że przeciwko noweli, która jest korzystna nie tylko dla osób ze średnim wykształceniem, ale także i tych, które mają skończoną wyższą uczelnię i zaliczony kurs specjalistyczny, występowały jedynie organizacje pośredników. Polska Federacja Rynku Nieruchomości proponuje wprowadzenie dwustopniowych licencji. Niższy stopień - "agenta nieruchomości" - otrzymywałaby osoba wykonująca czynności pod nadzorem pośrednika. - Cóż, rycerze chcą giermków - skomentował niedawno ten pomysł wiceminister budownictwa Piotr Styczeń.
Do tej pory licencje zdobyło blisko 6,4 tys. pośredników oraz ponad 14,8 tys. zarządów nieruchomości.