Teksty z policyjnego radia

"Niech jakiś radiowóz jedzie do parku. Lata tam goła baba. Tylko nie wszyscy, jak ostatnio!". Dowcip? Nie - takie teksty naprawdę można usłyszeć w policyjnych radiostacjach

Na swoim ogólnopolskim forum policjanci zrobili ranking najzabawniejszych komunikatów, które usłyszeli w czasie służby. Słynne hasło "07 zgłoś się" to nic w porównaniu do tych, które znalazły się na liście: "Niech jakiś wolny radiowóz pojedzie do parku. Lata tam jakaś goła baba. Tylko nie pojedźcie jak ostatnio wszyscy naraz!!!", "Jak będziesz wolny, to podjedź do parku. Tam w krzakach jest jakaś para. Podejdź dyskretnie i posłuchaj, czy ta pani mówi, że jej dobrze, czy może krzyczy ratunku".

Niektóre dowodzą, że policjanci mają wiele zdrowego dystansu do swojej pracy i do świata: "Podjedź pod domy towarowe, tam czai się nasza obserwacja i biją ich chuligani. Trzeba pomóc"; "Przed chwilą sprzed komisariatu skradziono radiowóz, oznakowany. Wygląda tak jak każdy inny"; "Podaję komunikat za pojazdem: mercedes pięćsetka, czarny, numer rejestracyjny XXXX. Tym samochodem porusza się mafia z Wołomina", odpowiedź: "No, no, nie mów tak. Oni mają lepszą łączność z nami niż my"; "Kiedy wreszcie dowieziesz zatrzymanego do prokuratury? Tam czekają już trzy godziny!", odpowiedź: "Jak tylko pomocnik dowiezie mi benzynę tramwajem"; "Gdzie stoisz?", odpowiedź:" Nie wiem, nigdy tu nie byłem"; "Przy mieszkaniu leży i śpiewa. Może artysta? Sprawdź, czy go do izby, czy na festiwal."

- W naszej pracy, mimo że na co dzień stykamy się z bardzo poważnymi zdarzeniami, także mają miejsce zabawne sytuacje - komentuje Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. - I bardzo dobrze, bo to przecież stresujący zawód. Uśmiech i poczucie humoru pomagają ten stres rozładować. Policjant to przecież człowiek jak każdy inny - dodaje. W radiostacjach pojawiają się też czasem prywatne komunikaty. Nieraz pod koniec służby policjanci umawiają na spotkania po pracy. By ukryć to przed zwierzchnikami, używają wtedy szyfru. "Ktoś pytał, czy jakiś patrol nie jest w okolicy księgarni (czyli sklepu monopolowego)" - jeśli ktoś złapał temat, to padała propozycja, aby kupił jakiś tomik wierszy (czyli wódkę). Korespondencja między patrolami wzbudzała podejrzenia naszych przełożonych, jednak byli na tyle zwapniali, że nie kapowali, o co chodzi - przyznaje jeden z policjantów.