43-letniego Krzysztofa J. z parafii w dzielnicy Północ aresztowano na początku września po tym, jak 20-letnia kobieta złożyła doniesienie o gwałcie. Sąd Okręgowy odrzucił potem zażalenie na trzymiesięczny areszt, prokurator nie przyjął też poręczenia społecznego grupy parafian. Jednak proboszcz, któremu grozi do 12 lat więzienia, nie siedzi już w areszcie. Na polecenie przełożonych trafił do jednego z klasztorów poza Częstochową. Jak ustaliśmy, osobiste poręcznie za podejrzanego złożył biskup Jan Wątroba, który w kurii metropolitalnej zajmuje się sprawą proboszcza. To właśnie na polecenie biskupa we wrześniu publicznie poinformowano parafian o powodach aresztowania księdza. - W sprawie zebrano już niemal wszystkie dowody, nie zachodzi więc obawa mataczenia - wyjaśnia rzecznik prokuratury Romuald Basiński.
J. musi meldować się dwa razy w tygodniu w komisariacie policji w miejscu aktualnego pobytu. Pod groźbą powrotu za kraty ma zakaz zbliżania się do swej ofiary. - Zakaz obejmuje wszelkie próby nawiązywania kontaktu, także w formie listów czy przez osoby trzecie - podkreśla Basiński.
By sporządzić akt oskarżenia, prokuratura czeka tylko na oficjalne wyniki badań biologicznych próbek pobranych po zgłoszeniu gwałtu.