Trzy lata temu sprawa ta budziła duże emocje, bo z powodu zatorów płatniczych małe firmy budowlane padały jak muchy. A teraz? - Zatory płatnicze przestały być problemem. Jak ustawa zniknie, nic złego się nie stanie - powiedział nam przed rozprawą Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa i równocześnie szef firmy Budimex.
Uchylenia tej ustawy w całości domagał się rzecznik praw obywatelskich. Jego przedstawiciel Ryszard Zelwiański wyjaśniał wczoraj, że rzecznik zareagował na liczne skargi inwestorów, m.in. Polskiego Związku Firm Deweloperskich. Dlaczego się skarżyli? Bo ustawa pod hasłem walki z zatorami płatniczymi dała firmom budowlanym do ręki potężną broń przeciwko inwestorom. Wykonawca robót może w każdym momencie zażądać bankowej lub ubezpieczeniowej gwarancji albo poręczenia płatności. Inwestor musi taką gwarancję lub poręczenie zapewnić w czasie określonym przez wykonawcę, bo w przeciwnym razie ten mógłby zejść z placu budowy bez konsekwencji w postaci kar, a następnie dochodzić w sądzie wynagrodzenia z odszkodowaniem.
Według rzecznika praw obywatelskich ustawa preferuje ochronę interesów firm wykonawczych kosztem inwestorów. - Ponadto ustawa może stać się niebezpiecznym narzędziem w ręku nierzetelnych wykonawców - przekonywał Zelwiański. Wykonawca, który np. popełni błędy na budowie, może narzucić inwestorowi zbyt krótki termin przedłożenia gwarancji i dzięki temu wycofać się z niej bez konsekwencji w postaci kar.
Sędziowie nie mieli jednak zastrzeżeń do idei ustawy, bo - jak uzasadniał sędzia sprawozdawca Mirosław Wyrzykowski - rozwiązania mające chronić firmy budowlane przed niewypłacalnymi inwestorami obowiązują także w innych krajach UE, np. w Niemczech i we Francji. Równocześnie Trybunał dał posłom siedem miesięcy na poprawienie ustawy. W przeciwnym razie w połowie przyszłego roku straci moc przepis, który reguluje kwestię zwrotu kosztów gwarancji zapłaty. Gdy inwestor płaci terminowo, może zażądać od wykonawcy, by ten zrekompensował mu ów wydatek. Sęk w tym, że ustawa ogranicza roszczenie do maksymalnie 2 proc. gwarantowanej kwoty. Tymczasem gwarancja kosztuje nawet trzykrotnie więcej. Trybunał dał do zrozumienia, że uczciwy inwestor nie może być karany tego typu kosztami, a jeśli już, to powinien płacić mniej od przedsiębiorcy, któremu gwarancja zapewnia spokojny sen. Doprecyzowania wymaga też kwestia terminu, w jakim inwestor ma przedstawić gwarancję zapłaty.
- Ustawodawca powinien był przygotować ustawę staranniej - wytknął posłom sędzia Wyrzykowski. Co ciekawe, marszałek Sejmu Marek Jurek podpisał opinię, w której Sejm nie pozostawia na ustawie suchej nitki. - Jak to, Sejm uznaje ustawę za niekonstytucyjną i nic w tej sprawie nie robi? - dziwił się Wyrzykowski. - To nie najlepiej świadczy o prawodawcy - przyznał Jerzy Kozdroń z PO, który reprezentował wczoraj Sejm w Trybunale.
Dodajmy, że w 2003 r. tylko PO głosowała przeciwko ustawie. Posłowie tej partii zapewniali, że nie są wrogami gwarancji i poręczeń. Chodzi im tylko o to, żeby zabezpieczenia uzgadniano np. na etapie negocjowania kontraktu. Sejm przeforsował ustawę wbrew rządowi i Senatowi, który ją zawetował. Wśród jej orędowników był Andrzej Aumiller, wówczas poseł Unii Pracy, a obecnie rekomendowany przez Samoobronę minister budownictwa. - Po decyzji Senatu widać, że lobby tych, którzy kręcą lody na tych naszych małych polskich firmach budowlanych, jest wielkie - tak skomentował wówczas Aumiller decyzję Senatu.