Długoterminowe partnerstwo energetyczne między Gruzją a Iranem "będzie dla nas nie do zaakceptowania" - ostrzegł ambasador John Tefft w wywiadzie dla gruzińskiego tygodnika "Kviris Palitra". Te słowa wywołały zamieszanie w Tbilisi. Premier Zurab Nogaideli przypomniał, że inne stanowisko przedstawiał w Tbilisi na początku listopada Matthew J. Bryza, zastępca asystenta sekretarza stanu USA. Według premiera Gruzji Bryza powiedział, że "niezależnie od stosunków, jakie panują między USA i Iranem, Amerykanie nie mogą zwracać się do Gruzinów, by nie kupowali gazu z Iranu i zamarzli zimą".
Na początku listopada Gazprom, który jest głównym dostawcą do Gruzji, zażądał od przyszłego roku podwyżki zapłaty ze 110 do 230 dolarów za 1000 m sześc. gazu. Rosjanie są gotowi rozłożyć podwyżki na kilka lat, ale w zamian chcą przejąć gruzińskie gazociągi. Tbilisi uznało roszczenia Rosjan za szantaż i odrzuciło ultimatum. Monopol Gazpromu miał w Gruzji przełamać kaspijski gaz, transportowany dopiero co zbudowaną rurą z Azerbejdżanu do Turcji. Jednak dostawy azerskiego gazu opóźniają się. A ostatnio Rosjanie zapowiedzieli, że od przyszłego roku o dwie trzecie zmniejszą dostawy gazu dla Azerbejdżanu. Nie jest więc pewne, czy najbliższej zimy Baku w ogóle będzie miało na zbyciu surowiec dla Gruzji. W tej sytuacji tylko dostawy z Iranu mogłyby uratować Gruzję przed oddaniem Rosjanom swoich gazociągów, w tym rury do tranzytu kaspijskiego gazu, zbudowanej, by uniezależnić Tbilisi od Gazpromu.