Cisza i spokój - tak najkrócej można określić ostatnie dwa tygodnie wyborczej batalii.
- Podstawowe zalecenia marketingu politycznego, które każą w ostatniej fazie kampanii dodać jej trochę wyboru, w tym także, jeśli chodzi o walkę między kandydatami, zostały złamane -ocenił politolog doktor Wojciech Jabłoński.
Jak dodał, kampania ta była jednak specyficzna, bo po raz pierwszy tak naprawdę zapomniano o wyborcach.
- Ta kampania sprowadziła się do zabiegania poparcia ze strony tych kandydatów, którzy zajęli trzecie miejsce. Myślę, że jest to kwestia pewnego rodzaju priorytetów, jakie przyjęli polscy politycy. Oni rozmawiają ze sobą, natomiast nie rozmawiają z wyborcami i w ich interesie - podkreśla Jabłoński.
Marcin Woźniak, specjalista od wizerunku, który sam przygotował i prowadził już niejedną kampanię, uważa jednak, że i ta miała swoje ciekawe elementy. Zalicza do nich - tu niespodzianka - polskie weto w sprawie rozmów Unii Europejskiej z Rosją.
- To wszystko działa na wyborców. PiS w ten sposób pokazywało jak mocną partią jest i jak walczy o interes polski na arenie międzynarodowej - ocenił Woźniak.
- To ma bardzo duże znaczenie, jeśli chodzi o przekładanie się potem tego na wynik wyborczy - dodał.
Jedno jest jednak pewne: ta kampania z całą pewnością nie przejdzie do historii polskiego marketingu politycznego, jak choćby kampanie sprzed czterech, pięciu lat, a nawet ta sprzed roku. Nikt nie obrzucał nikogo błotem, nikt nie stosował chwytów poniżej pasa. Nit też jednak nie porwał za sobą tłumów.