Oceny prezydentowej zastrzeżone

Dziennikarze "Super Expressu" chcieli zajrzeć do dziennika ocen liceum w Rabce, do którego uczęszczała prezydentowa Maria Kaczyńska. Okazało się jednak, że dokument jest zastrzeżony. - Najpierw trzeba zapytać naczelnika oświaty - usprawiedliwiał się dyrektor szkoły - czytamy w gazecie.

Maria Kaczyńska w latach 60. uczęszczała do "Romera" - najstarszego gimnazjum w Rabce. "Super Express" dowiedział się, że na pierwszą damę wołano Musia. - Bo była jak mała muszka - niepozorna i nieśmiała - mówi gazecie Bogdan Szymański, kolega ze szkolnej ławki Kaczyńskiej (wówczas nosiła nazwisko Mackiewicz).

- Nie była to dziewczyna urodziwa, ale bardzo urokliwa - podkreśla pan Bogdan. Zapamiętał także, że Marysi nie było łatwo dostawać dobre oceny. - Nie była przebojowa, nie potrafiła wypowiedzieć własnych myśli, czasami dostawała lepsze oceny, niż zasługiwała - wspomina.

Księga ze stopniami niczym tajny raport WSI

Profesor Felicja Fulińska, która uczyła fizyki i chemii mówi, że Maria była niezłą uczennicą. - Cichutka, grzeczna, obowiązkowa - wylicza nauczycielka.

Jednak gdy dziennikarze "Super Expressu" chcieli zajrzeć do dziennika ocen z 1961 r., okazało się, że jest to niemożliwe. - Nie chodzi o to, że oceny są złe, tylko ja nie wiem, czy mogę tak zrobić - usprawiedliwiał się dyrektor liceum w Rabce. Nie chciał pokazać chociażby ocen z religii czy zachowania, nawet nie pokazał okładki dziennika. Zapewnił, że pokaże dokument, jeśli zgodę na to wyrazi naczelnik oświaty w Nowym Targu. Po tym, jak prośba dziennikarzy pozostała bez odpowiedzi, udali się do małopolskiego kuratora oświaty Józefa Rostworowskiego, który uznał, że taką zgodę może wydać jedynie pani prezydentowa. Do tej pory jednak maile do Pałacu Prezydenckiego oraz Marii Kaczyńskiej pozostają bez odpowiedzi.

Jakie tajemnice może skrywać dziennik ocen z rabczańskiego liceum? - pyta piątkowy "Super Express".

Czy naród ma prawo poznać szkolne oceny pierwszej damy?