Można poczekać z tym zabiegiem

Ból w okolicy krzyża można skutecznie zwalczać nie tylko za pomocą chirurgii - ogłosili właśnie naukowcy z USA

Dwa ufundowane przez rząd USA programy badawcze pokazały, że w przypadku bolesnej rwy kulszowej nie ma wyraźnej różnicy pomiędzy zabiegiem chirurgicznym a alternatywnymi formami terapii.

Najczęstszym powodem rwy kulszowej jest ucisk korzeni nerwowych przez wypadnięty krążek międzykręgowy (potocznie - dysk). Ból z reguły promieniuje od krzyża w dół pośladków. Jak się szacuje, w samych tylko Stanach Zjednoczonych z tego powodu operacji poddaje się rocznie ok. 300 tys. ludzi. Czy rzeczywiście jest to konieczne - postanowili sprawdzić naukowcy z Dartmouth Medical School w stanie New Hampshire. Wyniki ich prac opublikowano w najnowszym wydaniu "Journal of the American Medical Association".

W obu programach udział wzięło około 1,2 tys. osób leczonych w 13 ośrodkach zajmujących się schorzeniami kręgosłupa. Połowa przeszła zabieg chirurgiczny, a połowa została skierowana na fizjoterapię połączoną z podawaniem leków przeciwzapalnych. Wszystkich uczestników obserwowano przez ponad dwa lata.

W ciągu pierwszych kilku miesięcy zdecydowanie lepiej czuli się poddani operacji. Potem jednak różnice zaczęły się wyrównywać. Pod koniec eksperymentu naukowcy mogli stwierdzić, że fizjoterapia z lekami jest niemalże równie skuteczna jak skalpel chirurga. Jest to ich zdaniem ostateczny dowód na to, że z zabiegiem na rwę kulszową można poczekać. Przynajmniej w przypadku stosunkowo młodych osób (średnia wieku badanych wynosiła 42 lata) i w początkowej fazie choroby. W eksperymencie nie wzięli bowiem udziału chorzy w bardzo zaawansowanym stadium rwy z obecnymi powikłaniami takimi jak niedowłady, czy brak kontroli nad pęcherzem moczowym.