Dr Anna Giza-Poleszczuk, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego: Dla mnie to jakiś badawczy żart. Nie zostanie po tej akcji żadna poważna diagnoza. Bo diagnoza, żeby miała jakąkolwiek wartość, musi być anonimowa. Badani muszą być pewni, że mogą bezpiecznie dla siebie powiedzieć prawdę. Uczniowie w szkole otwarcie i z nazwiska prawdy nie powiedzą, będą się bali konsekwencji ze strony nauczycieli, rówieśników.
Poza tym ważny jest profesjonalizm w zadawaniu pytań. Wątpię, czy te "trójki" sobie z tym poradzą. Pytania muszą być wskaźnikami pewnych zjawisk, a nie pytaniami wprost o rzeczy, które nas interesują. Jak się dowiedzieć, czy w szkole są dilerzy narkotyków? Zapytasz wprost, to uczeń się przestraszy i może skłamie. Psychologicznie łatwiej będzie mu odpowiedzieć na pytanie: Czy w twojej szkole łatwo kupić narkotyki?
Takie badania zleca się profesjonalnym firmom badawczym, które nie są zainteresowane żadnym konkretnym wynikiem.
- Taką próbę trzeba bardzo profesjonalnie wylosować. Odpytanie wszystkich jest niemożliwe. Chętnych? Ryzykujemy, że zgłoszą się ci, którzy mają w tym jakiś interes. Wytypowanych? Wtedy ryzykujemy, że ci, którzy typują, robią to zgodnie z własnymi interesami. Bo wszyscy pamiętamy ze szkoły, że jak przychodziła wizytacja, wiadomo było, kto na lekcji będzie wzywany do odpowiedzi przy tablicy. Już wiadomo, że do ankiety "trójek" szkoły typują przedstawicieli samorządu uczniowskiego.
Na samym początku powinnam też powiedzieć - przede wszystkim trzeba wiedzieć, po co się takie badania robi.
- Takie badania już są, wszystko wiemy. Teraz lepiej zadawać pytanie, jak sobie z tym problemem radzić.