W Szpitalu Miejskim w Siemianowicach dyrektor nie chce nam powiedzieć, za ile żywi chorych. W Centralnym Szpitalu Klinicznym w Katowicach to 3,7 zł na dzień. Już na wstępie chorzy dowiadują się jednak, że mogą kupić obiad za 6 zł. - Chodzi o dodatkowy posiłek. Poza nim każdy chory otrzymuje pełne wyżywienie w ramach stawki - zapewnia nas Monika Puszer z działu marketingu w CSK. Problem w tym, że do wielu pacjentów ten komunikat jakoś nie dociera. Jeśli są biedni, a rodzina im nie pomoże, nie dojadają.
W Zespole Szpitali Miejskich w Chorzowie stawka jest podobna. Tzw. wsad do kotła, czyli koszt posiłków dla jednego pacjenta, to 3,68 zł. - Drugie tyle kosztuje przygotowanie pożywienia. Łącznie żywienie chorych pochłania 4 proc. budżetu szpitala. Biorąc pod uwagę, że na leki wydajemy 10 proc., to wcale nie tak mało - twierdzi Anna Knysok, wicedyrektorka ZSM.
Na oddziale kardiologii wydają akurat obiad: rosół z ryżem, ziemniaki, marchewka i parówka. - Kartofli tak po łyżce i pół parówki. Kto się tym naje? - wzdycha Kazimiera Szymańska. Przyszła do męża z prowiantem. Mąż na szpitalny wikt jednak nie narzeka. - Mają mnie leczyć, a nie karmić - śmieje się Kazimierz Szymański.
Sytuacja jest jednak poważna. Z badania przeprowadzonego przez PBS DGA w 34 polskich szpitalach - w tym sześciu na Śląsku - wynika, że dwie trzecie chorych w szpitalach chudnie (brano pod uwagę jedynie pacjentów, których hospitalizacja trwała dłużej niż tydzień). 60 proc. badanych uznała, że w szpitalu nie odżywiali się prawidłowo. U większości tych, którzy stracili na wadze, lekarze rozpoznali oznaki niedożywienia. Okazało się też, że spośród pacjentów, którzy przebywają w szpitalach dłużej niż trzy miesiące, 15 proc. traci więcej niż 8 kg.
Sami pacjenci i ich najbliżsi uważają, że chudnięcie i utrata sił to "normalne" skutki choroby. Tymczasem nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że wielu z nich trafia na operacje i zabiegi, przy których wymagana jest ścisła dieta lub wręcz głodówka, to wyniki i tak są alarmujące.
- Niedożywienie to ogromny problem, zwłaszcza wśród ludzi starszych - uważa dr Jarosław Derejczyk, wicedyrektor Szpitala Geriatrycznego w Katowicach i wojewódzki konsultant w dziedzinie geriatrii. W jego szpitalu dzienna stawka żywieniowa na chorego wynosi 8,40 zł. - Po prostu wiem, że jeśli chorzy nie będą dobrze odżywieni, to ich nie wyleczę, bo bez odpowiedniej ilości białka i kalorii nie zagoją się rany pooperacyjne czy odleżyny, a pacjentowi po złamaniu szyjki kości udowej nie pomoże żadna rehabilitacja - tłumaczy. Czasami chory potrzebuje więcej niż 3 tys. kalorii dziennie. Wtedy lekarz prosi rodzinę, żeby jeszcze coś doniosła.
Nie chodzi jednak tylko o pieniądze. - Zachodnie badania także wskazują na niedożywienie starszych pacjentów w szpitalach i zakładach opieki długoterminowej - zauważa dr Derejczyk. Wielu ludzi starszych pozostaje samodzielnych, ale nie na tyle, by przygotować sobie posiłek. Jedzą więc mleko, pieczywo i cukierki. Na mięsie oszczędzają, bo gotowanie wymaga wysiłku i dobrych zębów. Poza tym zażywają leki, których efektem ubocznym jest obniżenie apetytu.
Czasami trafiają do szpitala chorzy, którzy nie mogą utrzymać w rękach łyżki i kubka. Nie mogą jeść sami, a nikt ich nie karmi. I zaczynają głodować. - Przy przyjęciu do szpitala powinno się robić próbę picia wody. Jeśli chory nie umie utrzymać kubka w rękach, trzeba go karmić. Jeśli do tego podniesiemy nieco stawki na jedzenie, ryzyko niedożywienia chorych w szpitalach znacznie się zmniejszy - podsumowuje dr Derejczyk.